Przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces lustracyjny prezydenta Pabianic Zbigniewa Dychty. Według IPN prezydent skłamał w oświadczeniu lustracyjnym twierdząc, że nie był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL. Prezydent zapewniał m.in., że będzie walczył do końca, aby udowodnić, że jego oświadczenie lustracyjne jest prawdziwe.

Według IPN z dokumentów organów bezpieczeństwa wynika, że w listopadzie 1985 Dychto został zarejestrowany w kategorii Kontakt Operacyjny z pseud. Zbyszek. Współpraca miała trwać do stycznia 1990 roku.

Składając przed sądem wyjaśnienia prezydent zapewniał, że nie był współpracownikiem służb specjalnych. Zwrócił uwagę, że mieszkańcy Pabianic mu zaufali, wybierając go dwukrotnie na prezydenta miasta.

Dychto przyznał, że będąc przez wiele lat dyrektorem Zespołu Szkół Elektrycznych w Pabianicach miał kontakty z tzw. opiekunem z ramienia SB, który wypytywał go m.in. o nastroje w szkole, wśród uczniów i nauczycieli. Prezydent zapewniał jednak, że nie była to żadna współpraca. Jak twierdził, po zakończeniu takiej wizyty rozmawiał o niej z pracownikami szkoły, mówiąc im o jej przebiegu.

Dychto mówił również, że do podobnych kontaktów z funkcjonariuszami SB dochodziło w czasie kiedy był szefem miejskich struktur Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Przychodzili, pytali o nastroje wśród członków PRON, mieszkańców Pabianic. Odpowiadając nigdy nie używałem nazwisk - mówił przed sądem.

Kolejna rozprawa odbędzie się 30 marca. Wtedy przesłuchani mają być m.in. dwaj funkcjonariusze kontaktujący się z Dychtą. Jeżeli prezydent zostanie uznany za kłamcę lustracyjnego, to straci stanowisko i przez 10 lat nie będzie mógł pełnić funkcji publicznych.