"Przyszłam na zabieg, a ginekolog mnie zgwałcił" - twierdzi młoda kobieta, której słowom dał wiarę prokurator i skierował sprawę do sądu. W poniedziałek w Strzelcach Krajeńskich ruszył proces lekarza.

W 2014 roku do gabinetu ginekologa przyszła dwudziestokilkuletnia pacjentka. Miała zaplanowany zabieg. Lekarz zaaplikował jej znieczulenie. Kobieta twierdzi, że w czasie przebłysków świadomości widziała lekarza, który odbył z nią stosunek. Według "Gazety Wyborczej" jej wersję uprawdopodobniły koleżanki pacjentki, które słyszały przez drzwi gabinetu podejrzane dźwięki. Jeszcze tego samego dnia o sprawie powiadomiły policję.

W gabinecie ginekologa znaleziono m.in. prezerwatywy z nasieniem lekarza.

Prokuratura zleciła ekspertyzy i w grudniu 2015 roku skierowała do sądu akt oskarżenia. W poniedziałek sąd przeprowadził pierwszą rozprawę. Przebieg procesu został utajniony ze względu na dobro pokrzywdzonej, bo zeznania jej i oskarżonego lekarza będą zawierały - w związku z charakterem sprawy - dużo intymnych szczegółów.

Lekarzowi w przypadku udowodnienia gwałtu grozi od 2 do 15 lat więzienia.

W ostatnim czasie do prokuratury zgłosiły się dwie kolejne kobiety, które twierdzą, że mogły zostać zgwałcone przez tego samego lekarza. Ich zawiadomieniami już zajmują się śledczy.