100 tysięcy złotych zadośćuczynienia żąda w sądzie były szef policji Konrad Kornatowski od Jana Rokity. Chodzi o słowa, że jest "nikczemnym prokuratorem", który miał tuszować zbrodnię z PRL. Kornatowski twierdzi, że przez tę wypowiedź stracił przyjaciół i szacunek środowiska, a jego córka miała nieprzyjemności w szkole. Rokita chce oddalenia pozwu. "Nie mogę przeprosić, bo musiałbym zostać dla samego siebie skończoną łachudrą" - stwierdził na sali rozpraw.

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces z powództwa Kornatowskiego o zadośćuczynienie za krzywdę. Chodzi o słowa Rokity z 2007 roku, że Kornatowski jako prokurator brał udział w tuszowaniu śmierci opozycjonisty Tadeusza Wądołowskiego, zmarłego w 1986 roku w niewyjaśnionych okolicznościach w komisariacie MO w Gdyni.

Sąd oddalił wniosek adwokatów Rokity o zawieszenie tego procesu. Przesłuchano powoda i pozwanego - Kornatowski powtórzył, że Rokita go pomówił, a były poseł PO, że nie przeprosi za swoje słowa.

Pozwany wyrządził mi krzywdę, pozbawił mnie czci i godności - mówił sądowi Kornatowski. Zeznał, że "stracił przyjaciół, stracił szacunek sąsiadów i jest postrzegany negatywnie przez środowisko". Dodał, że jego córka po słowach Rokity miała nieprzyjemności w szkole jako "córka komunisty". Pozwany nie jest w stanie powiedzieć "przepraszam", co mogłoby spowodować, że choć niektórzy uznaliby, iż prawda jest po mojej stronie - podkreślił.

Rokita zeznał zaś, że słowa z 2007 roku powtarza "jak najrzadziej, ale mówi to, co myśli". Nie mogę przeprosić powoda, bo musiałbym się wyrzec swej tożsamości i zostać dla samego siebie skończoną łachudrą, co jest niemożliwe - oświadczył przed sądem.

Jego zdaniem, bezsporne jest, iż nie wyjaśniono śmierci Wądołowskiego, a Kornatowski jako prokurator założył niewinność milicjantów i "działał niegodziwie". Dodał, że opisano to w raporcie sejmowej komisji nadzwyczajnej, której poseł przewodniczył w 1991 roku.

To już kolejna sądowa batalia Rokity i Kornatowskiego

Jako podstawę pozwu Kornatowski wskazał prawomocny wyrok, w którym sąd uznał naruszenie jego dóbr osobistych przez Rokitę takimi wypowiedziami. Kilka lat temu Kornatowski wygrał proces z Rokitą o ochronę dóbr osobistych, a były poseł wciąż go nie przeprosił, jak nakazał sąd. Kornatowski walczy o tzw. zastępcze opublikowanie przeprosin w mediach i obciążenie Rokity kosztem przez komornika.

W nowym procesie Kornatowski podkreśla, że do dziś Rokita powtarza te same zniesławiające kwestie, które były przedmiotem tamtego procesu. Rokita twierdzi natomiast, że roszczenie powoda jest przedawnione - co Kornatowski kwestionuje. Były poseł wniósł też o zawieszenie obecnego procesu, bo wystąpił do warszawskiego Sądu Apelacyjnego o wznowienie pierwszego, dołączając dodatkowe akta z IPN. Jego pełnomocnik, mec. Maciej Bednarkiewicz mówił w czwartek w sądzie, że IPN wznowił już śledztwo ws. śmierci Wądołowskiego. Jeśli IPN będzie prowadził postępowanie przeciwko powodowi, to będzie formalna postawa wznowienia postępowania, które toczyło się z pozwu powoda  - oświadczył adwokat.

Jego słowa spotkały się z protestem Kornatowskiego, którego zdaniem wniosek o zawieszenie procesu jest bezpodstawny, bo z samego wniosku do SA "jeszcze nic nie wynika", a postępowanie IPN "nigdy nie toczyło się przeciw powodowi". Nawet gdyby uznano, że śmierć Wądołowskiego nie była przypadkowa, to nie ma to związku z moim klientem - mówił adwokat Kornatowskiego.

Proces odroczono do 23 stycznia 2014 roku. Zeznawać ma wtedy żona Kornatowskiego.

Trzy lata temu wyrok wydał Sąd Najwyższy

W 2010 roku Sąd Najwyższy orzekł, że Rokita ma przeprosić Kornatowskiego za nazwanie go "wyjątkowo nikczemnym prokuratorem, który hańbi polską policję". SN oddalił kasację Rokity, uznając, że wyszedł on poza ustalenia swej komisji i przedstawiał opinie, na których poparcie "nie ma żadnego dowodu".