Rodziny polskich ofiar katastrofy kontenerowca "El Faro" mają problem z załatwieniem formalności po stracie najbliższych. Wszystko dlatego, że osoby, które zginęły na statku, uznane są oficjalnie za zaginione - teraz, zgodnie z obowiązującymi procedurami, sąd musi podjąć decyzję o uznaniu tych osób za zmarłe.

Rodziny polskich ofiar katastrofy kontenerowca "El Faro" mają problem z załatwieniem formalności po stracie najbliższych. Wszystko dlatego, że osoby, które zginęły na statku, uznane są oficjalnie za zaginione - teraz, zgodnie z obowiązującymi procedurami, sąd musi podjąć decyzję o uznaniu tych osób za zmarłe.
Statek towarowy "El Faro", który zatonął na Bahamach /EPA/TOTE MARITIME /PAP/EPA

To jest podstawa do wszelkiego rodzaju załatwiania formalności finansowych i bytowych, a nawet symbolicznego pochówku, który pewnie będzie dokonany - podkreśla Piotr Konowrocki, polski konsul z Waszyngtonu. Zgodnie z prawem, przy tego typu wypadkach sąd musi podjąć decyzję, że osoba jest uznana za zmarłą - tłumaczy.

Śledztwo w sprawie katastrofy "El Faro" prowadzą amerykańskie służby. Na razie poszukiwana jest czarna skrzynka jednostki. Jej zapis może dać odpowiedź na pytanie, co działo się ze statkiem w ostatnich minutach rejsu.

Kontenerowiec El Faro wypłynął z portu Jacksonville na Florydzie 29 września mimo ostrzeżeń meteorologów, że Joaquin - wówczas jedynie burza tropikalna - przybiera na sile i przekształca się w huragan. Statek o długości 240 metrów był obciążony kontenerami i samochodami. Żaden z członków 33-osobowej załogi nie został uratowany. Była to najtragiczniejsza katastrofa statku płynącego pod banderą USA od ponad 30 lat.

(mn)