We wrześniu do pierwszych klas pójdzie prawdopodobnie 522 tys. sześcio- i siedmiolatków. To aż 95 proc. tego, co zaplanował rząd w związku z reformą i wcześniejszym posyłaniem dzieci do szkół - ustaliła "Gazeta Wyborcza".

Polska dość wyraźnie podzieliła się na dwie części. Im dalej na zachód, tym obawa związana z wcześniejszą edukacją mniejsza.  
Oficjalne statystyki na temat sześciolatków poznamy dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego. Rodzice dzieci z rocznika 2008 jeszcze do końca wakacji mogą zdecydować o przeniesieniu ich z przedszkola do szkoły.

Teraz już wiadomo, że zdecydowana większość rodziców powiedziała szkole "tak". "Gazeta Wyborcza" sprawdziła, jak wygląda to w miastach wojewódzkich.

W Poznaniu odroczenie uzyskało ok. 300 dzieci - do pierwszych klas pójdzie ponad 3 tys. sześciolatków, czyli 90 proc. tych, które muszą. Statystyki są podobne na całym zachodzie Polski, np. w Gorzowie Wlkp. i Szczecinie.

Bardzo dobry wynik mają Katowice. Tam również mniej niż 10 proc. dzieci uzyskało odroczenie,. W Warszawie do pierwszych klas pójdzie 82 proc. sześciolatków objętych obowiązkiem szkolnym. W Łodzi - 79 proc.

Gorzej jest na wschodzie, np. w Rzeszowie, gdzie w pierwszych klasach będzie tylko nieco ponad 72 proc. dzieci sześcioletnich objętych obowiązkiem szkolnym. Słabo też w Krakowie - tu wydano aż 1162 dokumenty odraczające.

W Lublinie, gdzie o odroczenie starało się ponad 500 osób, do klas pierwszych pójdzie 1520 sześciolatków (ok. 90 proc. planowanej liczby).

Jak pisze "Gazeta Wyborcza", wielu rodziców posyła dobrowolnie do szkoły sześciolatki urodzone w drugiej połowie roku, choć je obowiązek szkolny obejmie dopiero za rok. W wielu miastach to nawet ponad 20 proc. takich dzieci. W Warszawie - ponad 21 proc., w Łodzi - 13 proc.

(mpw)