"W porę nie dostrzeżono powagi sprawy Amber Gold"- zeznał były rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej Jacek Radoniewicz przed sejmową komisją śledczą.

"W porę nie dostrzeżono powagi sprawy Amber Gold"- zeznał były rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej Jacek Radoniewicz przed sejmową komisją śledczą.
Jacek Radoniewicz /PAP/Tomasz Gzell /PAP

Świadek Małgorzata Syguła z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przyznała, że sprawa Amber Gold jest jej "osobistą klęską jako naczelnika wydziału". Dzisiejsze zeznania przed sejmową komisją śledczą świadczą, o tym, że "skuteczniejsze prowadzenie sprawy Amber Gold było możliwe" - tak przyznał prokurator Radoniewicz.

Głównie pytany był o postępowania dyscyplinarne wobec opieszałych prokuratorów, którzy badali działanie piramidy finansowej. Jak się okazało, niektóre zarzuty wobec prokuratorów były źle przygotowane, dlatego udowodnienie błędów było utrudnione.

Tak postawione zarzuty nie mogły doprowadzić do skazania - twierdzi wiceprzewodniczący komisji Marek Suski i przypomina o oczyszczeniu wszystkich prokuratorów z zarzutów.

Z kolei prokurator Syguła tłumaczyła się z chaosu w przekazywaniu akt sprawy. W 2012 roku przez trzy miesiące zalegały one w Prokuraturze Okręgowej, mimo że powinny trafić do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.

Jak zeznała świadek, powodem przetrzymania akt było to, że jej podwładna - prokurator Borkowska - po prostu o nich zapomniała.

(łł)