Garść prezentów przywozi do Berlina prezydent Rosji Władimir Putin. Podarki mają pomóc w kampanii wyborczej słabnącemu Gerhardowi Schröderowi - w koszyczku jest np. umowa Rosji i Niemiec na budowę gazociągu przez Bałtyk.

Właśnie dziś - a nie dopiero po wyborach w Niemczech - w Berlinie ma być podpisana umowa o budowie tego gazociągu - przez morze z pominięciem Polski i Ukrainy. Scementuje to kwitnącą przyjaźń rosyjsko-niemiecką.

Z obecnym kanclerzem Putin dogaduje się bowiem znakomicie: władze Niemiec udają, że nie widzą rosyjskich gwałtów i przemocy w Czeczenii, przymykają też oczy na ograniczanie wolności prasy. A z kandydatką opozycji - jak twierdzą specjaliści - będzie układać się znacznie gorzej. Dlatego m.in. Rosjanie tak spieszą, by podpisać umowę. Owa rura wydaje się być też ostatnią deską ratunku dla kanclerza i SPD. Schröder chce udowodnić, że jest w stanie poprawić stan niemieckiej gospodarki – kontakty na budowę tego rurociągu są przecież gigantyczne.

Przemawiając w Bundestagu, kanclerz uznał to za bezprecedensowy sukces. Podkreślal, że dzięki tej inwestycji Niemcy będą miały zapewnione bezpieczeństwo energetyczne. To ostatni dzwonek, by podpisać umowę w takiej formie, bo już kilka tygodni później Niemcy mogliby inaczej spojrzeć na sprawę. Świadczą o tym dość wyraźne sugestie Angeli Merkel – to ona prawdopodobnie zostanie nowym kanclerzem - że pomiędzy Niemcami a Rosją jest jeszcze Polska.