Najwcześniej w piątek zostanie opublikowane w Dzienniku Ustaw orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy lustracyjnej. W ubiegłym tygodniu sędziowie zakwestionowali zgodność ustawy lustracyjnej z konstytucją w kilkudziesięciu punktach.

Opóźnienie publikacji tłumaczy rzecznik rządu Jan Dziedziczak. Jak mówi, po pierwsze, orzeczenie Trybunału wpłynęło do kancelarii dopiero dziś rano. Na potwierdzenie swoich słów pokazał dziennikarzom stosowne pieczątki i kopertę.

Po drugie trzeba zrobić obróbkę redakcyjną dokumentu, co może jego zdaniem potrwać nawet cztery dni. Po trzecie, prawnicy mają zbadać jaki wpływ uchylenie ustawy będzie miało np. na otwarcie archiwów. Brzmi to brzmi dość enigmatycznie, ponieważ jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Na uwagę, że Trybunał przesłał swoje orzeczenie kancelarii drogą elektroniczną, Dziedziczak odparł, że redakcja „Dziennika Ustaw” zakończyła pracę wcześniej i gdyby prezes Trybunału z orzeczeniem się pospieszył, to dziś prace nad jego publikacją byłyby już zaawansowane. Prezes Stępień przypuszczam, że gdyby ogłosił wyrok o godzinie 15 – tak jak zapowiadał pierwotnie – to prace mogłyby się rozpocząć już w piątek. Ponieważ termin wyroku był przekładany kilkakrotnie i w końcu został ogłoszony późnym wieczorem, dokumenty dotarły do nas o godzinie 9 rano - mówi Dziedziczak.

Jego zdaniem, nie można mówić o naruszeniu prawa przez rząd przy publikacji, ponieważ wszystko idzie z godnie z planem, tak jak w przypadku innych ustaw, które mają być niezwłocznie opublikowane.

Władza, kiedy chce, to się spieszy

Historia zna jednak przypadki, że kiedy obecna władza chciała zdążyć, to zdążyła. Tak było choćby w przypadku publikacji raportu z likwidacji WSI. Prezydent chciał zamieścić go na stronie internetowej, ale okazało się, że owe dzieło musi najpierw trafić do "Dziennika Ustaw”. I bez żadnych problemów w ciągu kilku godzin wydrukowano 176-stronicowy raport.

Ten lustracyjny poślizg narusza konstytucję – tak konstytucjonalista Antoni Rost ocenia zwłokę z publikacją piątkowego orzeczenia w sprawie lustracji. Jeżeli nie ma żadnych - a nie widać takich – okoliczności, które uzasadniałyby dodatkową zwłokę, to według mnie jest to naruszenie konstytucji - mówi wprost.

Doktor Rost przywołuje przykład z korzystną dla obecnej władzy ustawą medialną: Jeżeli jest to tylko fizycznie możliwe, powinno to być opublikowane natychmiast. Tak jak to miało miejsce z ustawą o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. 30 grudnia 2005 roku dokument trafił do druku i jeszcze tego samego dnia z taśmy zeszło 30 tys. egzemplarzy „Dziennika Ustaw”.

Co w przypadku niezłożenia oświadczenia?

Termin składania oświadczeń lustracyjnych do IPN mija jutro, czyli 15 maja. Według prawa niezłożenie oświadczenia na czas, w tej chwili nie oznacza już nic groźnego ze względu na piątkowe orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Ono jednak tworzy już domniemanie nieprawomocności przepisów - mówi konstytucjonalista, profesor Wiktor Osiatyński. Oficjalnie domniemanie niekonstytucyjności stanie się pewnością dopiero po publikacji wyroku. Na razie więc obowiązują wprawdzie przepisy niekonstytucyjne, ale jak zwraca uwagę Osiatyński każdy, kto zechce te przepisy zastosować powinien wiedzieć – łącznie z premierem, urzędnikami państwowymi - że działa na swoje ryzyko i może ponosić tego konsekwencje.

Jeśli więc w oparciu o oświadczenie lustracyjne, bądź jego brak, ktokolwiek zostanie teraz np. zwolniony z pracy, każdy sąd orzeknie, że było to bezprawne. Konsekwencje dotkną zaś tego, kto wykorzystał obecne przepisy.