700 studentów w auli dla 350 osób - tak wyglądają niektóre wykłady na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tłoku można by uniknąć, przenosząc zajęcia do olbrzymich nowoczesnych pomieszczeń Auditorium Maximum - tam jednak do końca roku "zainstalowali się" eurourzędnicy. To cena, jaką krakowscy studenci płacą za polską prezydencję w Unii Europejskiej.

Na samych wykładach europejsko niestety już nie jest. Aby dostać się na wykład, studenci już godzinę wcześniej ustawiają się przed drzwiami auli. Po ich otwarciu rozpoczyna się wyścig do miejsc siedzących. Ci, którzy dotarli później, muszą zadowolić się miejscem na podłodze - jeśli takie jeszcze jest. Co sprytniejsi wysyłają swoich przedstawicieli, którzy za pomocą książek, kurtek, laptopów, a nawet długopisów rezerwują miejsce na podłodze.

Tak w auli może zmieścić się 450 osób. Co z pozostałymi? Dla nich zarezerwowano drugą, mniejszą salę. Nie ma w niej klimatyzacji, jest za to ekran, na którym studenci zobaczą wykładowcę. Szczęśliwcy usiądą w ławkach, pozostali na podłodze. Minus tej sali to - oprócz braku bezpośredniego kontaktu z wykładowcą - także minimalna widoczność wyświetlanych na ekranie głównej sali prezentacji multimedialnych.

Poza tym są i tacy, którzy i w tej sali nie znajdą miejsca. Im pozostają… korytarz i schody. Ci ostatni mają najwięcej świeżego powietrza, ale też nie dochodzi do nich nic z tego, co mówi i pokazuje wykładowca. Cały wykład trwa 2,5 godziny z jedną przerwą.

To wszystko jednak nieistotne - ważne, że możemy pochwalić się w Europie wspaniałym i nowoczesnym Auditorium Maximum, w którym - jak czytamy na stronie internetowej Uniwersytetu Jagiellońskiego - znajdują się duże, nowoczesne sale wykładowe (sala amfiteatralna na 1200 osób - dzielona modularnie na dwie części, z których każda może być samodzielną salą dla 600 osób; sala na 250 miejsc; dwie po 150 miejsc i jedna na 100 miejsc), a także niezbędne zaplecze gastronomiczno-sanitarne…