Prokuratura w Świnoujściu nie zleci poszukiwania ciała nurka, który zaginął we wraku promu „Jan Heweliusz” - dowiedział się reporter RMF FM Paweł Żuchowski. Prokuratorzy tłumaczą, że z zebranego dotąd materiału wynika, iż nurek samowolnie wpłynął do wnętrza promu.

Śledczy dodają, że pod wodą nie doszło do przestępstwa, a przynajmniej nie ma powodów, żeby wątpić w wersję podaną przez pozostałych uczestników wyprawy.

W środowisku nurków coraz częściej mówi się o tym, że oni sami zorganizują ekspedycję, aby wydobyć ciało kolegi. Taka akcja może zakończyć się jednak tragicznie. Profesjonalne służby ratownicze zarówno niemieckie jak i polskie, nie chcą zejść pod wodę, bo jak podkreślają, we wnętrzu promu jest niebezpiecznie. Przerdzewiałe elementy promu mogą odpaść i przygnieść ratowników.

Do tego we wnętrzu siłowni, gdzie zaginął nurek, jest mazut. Tą substancją ubrudzony był mężczyzna, który nurkował razem z zaginionym, a któremu udało się wypłynąć z wraku. Niewykluczone, że ciemna, oleista substancja ograniczyła widoczność we wnętrzu promu i mimo włączonych latarek jeden z nich zgubił drogę. Właśnie wpływanie do siłowni, ze względu na pozostające tam paliwo jest jednym z najbardziej niebezpiecznych elementów nurkowania wrakowego.