"Musiałbym być kompletnym idiotą, żeby przyjmować łapówki" - powiedział przed sądem Mieczysław O., b. dyrektor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej . Ma 94 zarzuty, m.in. przyjęcia 900 tys. zł łapówek od pracowników, zatrudniania "słupów" i oferowania pracy za seks. Proces ruszył w środę.

Śledztwo trwało prawie dwa lata. Aktem oskarżenia objęto byłego dyrektora Mieczysława O., jego córkę Esterę i podwładną Edytę W.-D. Pozostałe 17 osób, wobec których w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie toczyło się śledztwo, poddały się karze bez procesu. Wobec postępowanie warunkowo umorzono.

W środę 27 czerwca w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się pierwsza rozprawa. Prokurator Przemysław Ścibisz przez godzinę odczytywał 94 zarzuty, obejmujące lata 2005-2014 (dyrektorem IMGW był w latach 2006-2015). Dotyczyły przede wszystkim zatrudniania w instytucie osób, które nie świadczyły pracy. Mieczysław O. miał robić to, by pobierać od nich część wynagrodzenia. Według prokuratury O. żądał także co miesiąc pieniędzy od niektórych pracowników IMGW, kusił wizją premii bądź podwyżki w zamian za procent.

Miał także załatwiać pracę młodym mężczyznom za seks. W stosunku do jednej z takich osób dyrektor miał wydać polecenie, że nie można jej karać dyscyplinarnie. Pracownik miał się odwdzięczać kontaktami seksualnymi. W ten sposób pracę w jednym z oddziałów IMGW miała dostać inna osoba, później awansowana. Prokuratura zarzuca Mieczysławowi O., że nakazał podwładnym nagradzanie tej osoby bez względu na świadczoną pracę i wydał zakaz karania jej dyscyplinarnie.

Akt oskarżenia obejmuje też m.in. załatwianie fikcyjnego zatrudnienia w zaprzyjaźnionej spółce dla córki i odpłatne załatwienie pracy w IMGW mężczyźnie w 2005 roku. Były dyrektor ma również odpowiadać za zatrudnianie kierowcy do celów prywatnych jednego z pracowników, kupowanie walizek i sprzętu fotograficznego za fundusze IMGW do użytku niezwiązanego z pełnionymi obowiązkami, kupowanie za publiczne pieniądze biletów lotniczych na wycieczki z żoną, kupno drogiego alkoholu, słodyczy i prezentów świątecznych dla osób na stanowiskach kierowniczych, instalację internetu w domku letniskowym na koszt IMGW, a nawet zakup drewna na opał. Za pieniądze Instytutu miał także przeprowadzać kontrole pomieszczeń i telefonów, by upewnić się, czy nie założono mu podsłuchu.

Według prokuratury Mieczysław O. w okresie objętym zarzutami przyjął około 900 tys. zł łapówek. Miał też doprowadzić Instytut do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na 2 mln zł.

Romans z podwładnym

Obrona domagała się wyłączenia jawności procesu na czas przesłuchania Mieczysława O., a także czterech byłych pracowników IMGW, których łączyły z dyrektorem relacje intymne. Sędzia Izabela Magdziarz przychyliła się tylko do wniosku o przesłuchanie świadków bez udziału publiczności.

64-letni Mieczysław O. stawił się na sali rozpraw z plikiem kilkudziesięciu ręcznie zapisanych kart. "Nie przyznaję się. Będę odpowiadał tylko na pytania sądu i obrońcy. Mam zarzuty przekroczenia uprawnień. Ja się pytam, jakich? Zatrudnianie pracownika przez dyrektora jest przekroczeniem uprawnień?" - powiedział.

Tłumaczył, że nikogo fikcyjnie nie zatrudniał. Sugerował, że jego zastępca musiał fałszować część dokumentów. O większości osób zatrudnionych, a nieświadczących pracy mówił "nie znam", "nie kojarzę", "nie wiedziałem, że jest słupem", "nie przyjmowałem żadnych korzyści majątkowych".

Zapewniał, że nie brał pieniędzy od osoby, której miał odpłatnie załatwić pracę w IMGW jeszcze za poprzedniego szefa. Przyznał, że wdał się z tym mężczyzną w romans, przez co ten stał się - jego zdaniem - zazdrosny i interesowny. "Zaproponował, żebym rozwiódł się z żoną i z nim zamieszkał. Liczył na to, że jeśli nasze relacje się poprawią, on zyska większą pozycję zawodową". Według O. to właśnie ten człowiek miał zastraszać innych pracowników i żądać od nich pieniędzy. "Budował dom za gotówkę. Ja kupowałem w życiu dwa domy i za każdym razem brałem kredyt" - powiedział oskarżony.

Mieczysława O. uważa, że ten mężczyzna obciążył go, żeby wyjść z aresztu. Wszyscy, którzy mnie obciążają, zmieniali zeznania w areszcie śledczym, a potem wychodzą do domu. Nie wiem, czy to jest areszt wydobywczy? W stosunku do mnie też były takie podejścia - stwierdził. Powiedział także, że musiałby być "kompletnym idiotą", żeby przyjmować łapówki. Nie wiem, jak mam się bronić, skoro nie ma żadnych dowodów na to, że mi te pieniądze dawali - dodał.

Przesłuchanie Mieczysława O. trwało ponad cztery godziny. Sędzia odroczyła rozprawę do 28 czerwca, wtedy były dyrektor IMGW będzie kontynuował wyjaśnienia. "Zajmie mi to jeszcze z godzinkę" - poinformował.

W czwartek mają być także przesłuchane jego córka, oskarżona o zatrudnianie się w prywatnych spółkach kolegów ojca, żeby on mógł czerpać z tego korzyści, i Edyta W.-D., która miała kupować dla dyrektora i jego żony bilety lotnicze na zagraniczne wyjazdy.

(nm)