W ciągu niespełna dwóch lat obecnej kadencji Sejmu posłowie zebrali 597 nieusprawiedliwionych nieobecności - wyliczyła "Rzeczpospolita". Najwięcej, bo 45, zebrał Tadeusz Jarmuziewicz, były wiceminister transportu. Z danych, do których dotarła gazeta, wynika, że nasi posłowie coraz więcej pracują. Parlamentarzyści tak pilni nie byli od 12 lat.

W tej kadencji Sejmu liderem nieobecności jest Tadeusz Jarmuziewicz z PO, który do czerwca - bycie posłem - łączył z funkcją wiceministra infrastruktury. Zebrał 45 nieobecności. Na tle innych posłów to jednak wyjątek. Większość z nich ma pojedyncze nieusprawiedliwienia. Z danych Kancelarii Sejmu wynika, że statystycznie posiedzenia opuszczają dwukrotnie rzadziej niż w szóstej i trzykrotnie niż w piątej kadencji Sejmu. Za każdy dzień nieobecności poseł traci dniówkę w wysokości ok. 400 zł. Usprawiedliwić się jest łatwo. Wystarczy pismo do marszałka Sejmu, w którym można zasłonić się "ważnymi obowiązkami".

Według politologów, politycy się specjalizują. To efekt większej konkurencji. Wojna PO z PiS przyniosła efekt polegający na tym, że obie główne siły bardziej patrzą sobie na ręce. Dochodzi do tego niejednokrotnie ostra konkurencja między kandydatami z jednej listy wyborczej - mówi dr hab. Rafał Chwedoruk. Jego zdaniem, tę tezę potwierdzają inne dane statystyczne dotyczące zaangażowania posłów. Rośnie m.in. liczba interpelacji wysyłanych do premiera i ministrów.