Poseł PiS Lech Kołakowski dopiął swego. Ośrodek dla uchodźców w Łomży będzie istniał tylko do czerwca - twierdzi "Gazeta Wyborcza". O jego likwidację poseł zabiegał od września. Argumentował, że docierają do niego skargi mieszkańców, którzy czują się zagrożeni. Policyjne statystyki jednak tego nie potwierdzały.

"GW" zarzuca Kołakowskiemu, że rozpętał w mieście kampanię nienawiści. Anonimowe listy przeciwko "obcym" zaczęły zalewać biura prezydenta, rady miejskiej, parlamentarzystów, podlaskie redakcje. Sprawie biernie przygląda się samorząd. Problem przerósł jego możliwości.

W łomżyńskim ośrodku dla uchodćów mieszka ponad 100 osób, w większości są to Czeczeni. Poza ośrodkiem, w wynajmowanych mieszkaniach, mieszka ich jeszcze około 300.

Nastroje wokół łomżyńskiego ośrodka zmieniły się jesienią ubiegłego roku. Wtedy to jeden z posłów PiS wystąpił z apelem o likwidację ośrodka. Kilka dni później doszło do pobicia dwóch Czeczenek. Kobiety mieszkały w Łomży ponad 2 lata, ale natychmiast po tym zajściu zdecydowały się na wyjazd. W styczniu tego roku 800 mieszkańców miasta podpisało petycję z żądaniem przeniesienia ośrodka, a niedawno młodzi mężczyźni zaczęli roznosić po mieście wymierzone przeciwko Czeczenom ulotki. Przyczyny niechęci są dwie - niektórzy boją się Czeczeńców, inni... zazdroszczą im zasiłków.