W drugą rocznicę katastrofy w kopalni Wujek - Ruch Śląsk w Rudzie Śląskiej przed zakładem odsłonięto pomnik, upamiętniający ofiary tej tragedii. W wyniku zapalenia i wybuchu metanu zginęło wówczas 20 górników, a 37 zostało rannych.

Wypadek wydarzył się na przedpołudniowej zmianie. Po godzinie 10, ponad tysiąc metrów pod ziemią zapalił się metan. Z zagrożonego rejonu ewakuowano kilkudziesięciu górników. Na dole zginęło 12 osób. 8 kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalu. Wszyscy mieli rozległe oparzenia.

W wypadku rannych zostało też ponad 37 górników. Najbardziej poparzeni leżeli w szpitalu kilka tygodni. Część z nich nie wróciła już do pracy.

Komisja Wyższego Urzędu Górniczego ustaliła, że przyczyną zapalenia się metanu była iskra z niesprawnych urządzeń. W zagrożonym rejonie było też za dużo górników, źle wietrzono podziemne chodniki, a w niektórych z nich było za dużo wolnej przestrzeni, co mogło prowadzić do zbierania się zbyt dużej ilości metanu.

Zaraz po wypadku śledztwo rozpoczęła prokuratura. Podjęliśmy decyzję, że będzie ono przedłużone do marca przyszłego roku - mówi prokurator Marta Zawada-Dybek.

Do tej pory przesłuchano kilkuset świadków, w tym także rannych górników. Zarzuty usłyszało na razie 18 osób, ale ich zaniedbania, związane m.in. z niesprawnymi urządzeniami, nie miały bezpośredniego wpływu na katastrofę. W tej sprawie będziemy stawiać zarzuty kolejnym podejrzanym, bo specjaliści z Politechniki Śląskiej przygotowali opinię, z której wynika, że pod ziemią popełniono szereg zaniedbań - mówi prokurator Zawada-Dybek. Opinia specjalistów z Politechniki to jeden z najważniejszych dowodów w tym śledztwie.