Polska pędzi do Unii Europejskiej. Ale pojawiają się wątpliwości, czy ten rozpędzony pociąg nie jest pociągiem – widmem, którym nikt nie kieruje. I czy zawiadowcy na stacji Bruksela wiedzą, co się z tym z nim stanie.

Dzisiaj odbyła się w Komisji Europejskiej konferencja poświecona była krytycznym uwagom i ostrzeżeniom, które Bruksela kieruje pod adresem Polski. Wniosek z tego spotkania był jeden – jedzie pociąg i nie wiadomo, co z tego wyniknie.

Podczas negocjacji akcesyjnych ustalono np. tzw. klauzule ochronne, na wszelki wypadek, gdyby po rozszerzeniu stał się coś nieprzewidzianego. To dowód, że Bruksela nie wyklucza wydarzenia się czegoś takiego, najwyraźniej nie bardzo jednak wie, co by to mogło być i jak wtedy reagować. Na dzisiejszej konferencji okazało się bowiem, że Komisja nie ustaliła, jak mogą działać owe klauzule.

Np. w przypadku spraw weterynaryjnych – gdyby Polska nie dostosowała się jednak do unijnych przepisów do maja przyszłego roku – nie wiadomo, czy UE nakazałaby zaprzestanie produkcji przez kilkaset polskich zakładów, rzeźni i mleczarni, czy wręcz zablokowanie całego polskiego eksportu polskiego mleka i mięsa.

Unijni urzędnicy twierdzą, że tego jeszcze nie wiedzą. A będą wiedzieć dopiero po referendum, prawdopodobnie jesienią, gdy opublikują ostateczny raport o naszym przygotowaniu. Niektórzy twierdzą nawet, że wszystko okaże się dopiero 1 maja przyszłego roku, tzn. w dniu naszego wejścia do Unii.

FOTO: Archiwum RMF

16:15