Kilka minut po godzinie 10 z Okęcia wystartował dreamliner do Toronto. Z powodu usterki maszyna utknęła wczoraj na lotnisku, a wraz z nią - pasażerowie, których trzymano na pokładzie sześć godzin, zanim zapadła decyzja o przesunięciu lotu na dzisiaj. "Rozgardiasz, zero informacji. I ciągle mówiono nam, że za dwadzieścia minut. Później okazało się, że po prostu nie polecimy" - opowiada jeden z podróżnych. Również wczoraj anulowano rejs do Chicago drugiego polskiego dreamlinera.

Samolot do Toronto mógł dzisiaj wystartować, bo - jak się okazuje - miał wczoraj tylko drobną usterkę systemu identyfikacji maszyny w powietrzu.

W przypadku dreamlinera, który miał polecieć do Chicago, sprawa jest poważniejsza, bowiem maszyna ma problem z zasilaniem i na razie nie wiadomo, kiedy znów zacznie latać. Część pasażerów tego lotu wyruszyła za Ocean innymi rejsami. Inni zmienili datę podróży.

Władze LOT-u na razie zapewniają, że choć usterka dotyczy zasilania, to nie można łączyć jej z awariami akumulatorów, które w grudniu uziemiły wszystkie dreamlinery na świecie.

Pechowe dreamlinery

Aktualnie LOT ma w swojej flocie trzy dreamlinery. Odbiór kolejnych dwóch ma nastąpić przed końcem wakacji.

Eksploatację 50 przekazanych dotąd użytkownikom Boeingów 787 wstrzymano 16 stycznia po incydentach z dwoma samolotami tego typu - w jednym przypadku był to pożar litowych akumulatorów jonowych, a w drugim ich dymienie.

Boeing dostał pozwolenie na wznowienie lotów, gdy amerykański Federalny Zarząd Lotnictwa (FAA) zaaprobował przedstawione przez koncern plany modyfikacji akumulatorów litowo-jonowych. W ramach poprawek konstrukcyjnych akumulatory zaopatrzono w dodatkowe osłony ognioodporne. Ponadto miejsca ich zamontowania wyposażono w system wentylacyjny, automatycznie usuwający na zewnątrz samolotu ewentualny dym i toksyczne opary. W nowe akumulatory mają być wyposażone wszystkie dotychczas wyprodukowane samoloty B787.