Polskie drogi są najbardziej niebezpieczne w całej UE. Według danych Komisji Europejskiej, w zeszłym roku zginęło u nas najwięcej osób - aż 109 w przeliczeniu na milion mieszkańców. Rok wcześniej tę niechlubną palmę pierwszeństwa dzierżyła Grecja.

Tę ponurą statystykę opublikowała w czwartek Komisja Europejska. Unijny komisarz ds. transportu Siim Kallas zaczął prezentację liczb dotyczących bezpieczeństwa na drogach od kondolencji dla rodzin osób, które zginęły w zderzeniu busa z tirem na Żywiecczyźnie. To dlatego nigdy nie zakończymy naszych wysiłków w poprawie bezpieczeństwa na drogach - oświadczył.

Komisarz skrytykował Polskę i kilka innych krajów, o których powiedział, że nie dosyć, iż już są w ogonie statystyk, to liczba ofiar śmiertelnych nadal tam rośnie. Kallas chce wymusić bardziej skuteczne działania. Zażądał więc, by każdy z ministrów transportu przedstawił mu swój tegoroczny plan poprawy bezpieczeństwa na drogach.

Bruksela chce do 2020 roku zmniejszyć o połowę liczbę wypadków śmiertelnych. Codziennie na drogach w Unii Europejskiej ginie 85 osób. W zeszłym roku udało się zmniejszyć liczbę ofiar w skali UE tylko o 2 proc., podczas gdy do tej pory udawało się nawet poprawić sytuację o 6 proc. w stosunku do minionych lat. Opublikowane dane są sygnałem alarmowym. Jest to najniższy spadek liczby śmiertelnych wypadków drogowych odnotowany w ciągu dziesięciolecia - powiedział Kallas.

Dostało się nawet prymusom

Komisarz wymienił pięć krajów, które miały w tym roku najlepsze wyniki. Są to: Bułgaria, Rumunia, Łotwa, Węgry i Grecja. Dostało się natomiast Niemcom i Szwecji, które co prawda wiodą prym pod względem bezpieczeństwa na drogach, ale i tak w zeszłym roku liczba śmiertelnych wypadków tam wzrosła.

Według Brukseli, podstawowe przyczyny wypadków to: alkohol, niezapinanie pasów bezpieczeństwa oraz przejazdy na czerwonym świetle. W przypadku naszego kraju jeden z ekspertów powiedział dziennikarce RMF FM, że dochodzą jeszcze inne przyczyny: zły stan dróg oraz fakt, że statystyczny Polak jeździ samochodem, który ma więcej niż 10 lat. W dodatku na naszych drogach wciąż porusza się sporo niesprawnych aut, tzw. powypadkowych.