​Pojemników z radioaktywnym kobaltem nie ma w powiecie bełchatowskim - twierdzi policja. Chodzi o dwie kapsuły, które prawdopodobnie ukradziono z elektrowni w Bełchatowie, a w których znajduje się ten pierwiastek rozszczepialny. Funkcjonariusze skontrolowali kilkanaście punktów skupu złomu na terenie powiatu. W żadnym tych pojemników nie było.

W sprawie zaginięcia kapsuł dochodzenie, pod nadzorem prokuratury, wszczęła policja. Przesłuchano jak dotąd kilkanaście osób - głównie pracowników elektrowni, ale także firm, które prowadziły, bądź prowadzą w niej remonty.

Kapsuły zniknęły z remontowanej części zakładu. Policja ustaliła, że stało się to między sierpniem a końcem listopada. Wiadomo też, że w tym czasie remonty prowadziło kilka firm budowlanych. Trwa ich poszukiwanie w całym kraju. Funkcjonariusze badają też, czy wszystkie z nich miały uprawnienia do obchodzenia się z urządzeniami, w których wykorzystywane są substancje radioaktywne.

W tym tygodniu nieplanowaną kontrolę w elektrowni Bełchatów prowadzić będą inspektorzy Państwowej Agencji Atomistyki. Sprawdzą, jak zabezpieczonych jest pozostałych 55 kapsuł z kobaltem, wykorzystywanych w zakładzie.

(MRod)