Nadal nie wiadomo, czy lokatorzy zniszczonej w pożarze kamienicy przy ul. Zarzewskiej w Łodzi będą mogli wrócić do swoich mieszkań. Dziś pojawili się w magistracie, aby poskarżyć się na brak zainteresowania ze strony urzędników, złe warunki w hotelu i działania strażników miejskich.

Podczas wczorajszego pożaru w czteropiętrowej kamienicy spaliło się poddasze i duża część dachu. Ewakuowano ponad 50 osób, ale poszkodowanych jest kilkadziesiąt rodzin. Na razie nie mogą one wrócić do swoich lokali; mieszkają u rodzin, znajomych albo w hotelu.

Dziś poszkodowani lokatorzy przyszli do magistratu i spotkali się z prezydent Łodzi. Skarżyli się na złe warunki zakwaterowania, brak działań i zainteresowania ich losem ze strony miejskich urzędników i strażników.

Nie wiemy co dalej, nie mamy mieszkania, nie mamy pieniędzy, nikt ze sztabu kryzysowego się nami nie interesował - mówili poszkodowani. Skarżyli się, że nie mogą wejść do swoich mieszkań, a niektórzy zostawili w nich leki. Nikt - ich zdaniem - nie zabezpieczał także majątku pogorzelców.

Prezydent Łodzi po zapewniła, że poszkodowani lokatorzy otrzymają od miasta wsparcie. Ich dobytku będzie pilnować straż miejska, a strażacy mają pomagać w wyniesieniu z zalanych mieszkań rzeczy, które ocalały. Każda rodzina ma otrzymać także 500 zł zasiłku.

Czy budynek będzie się nadawał do dalszego zamieszkania, zdecyduje nadzór budowlany po wykonaniu ekspertyz. Prezydent Łodzi zapowiedziała, że mieszkańcy będą mieli pierwszeństwo w przydziale lokali zastępczych. Zapowiedziała także wyciągnięcie konsekwencji wobec urzędników, którzy zachowali się niewłaściwie.