Najprawdopodobniej nie uda się dziś przesłuchać mężczyzny z Łodzi, który podejrzewany jest o zamordowanie swojej rodziny. Z informacji uzyskanych przez reporterkę RMF FM Agnieszkę Wyderkę w prokuraturze wynika, że pogorszył się stan zdrowia 34-latka.

Zobacz również:

Mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego im. Babińskiego w Łodzi. Rano lekarze zdecydowali, że 34-latek nie może dziś odpowiadać na pytania śledczych - usłyszała nasza dziennikarka w prokuraturze. W szpitalu nikt oficjalnie nie udziela informacji na temat mężczyzny.

Po przesłuchaniu, prokuratorzy zdecydują, czy 34-latek usłyszy zarzuty morderstwa dwojga dzieci i żony. Wtedy też śledczy ewentualnie wystąpią o tymczasowy areszt.

Rodzinna tragedia rozegrała się w jednym z wieżowców przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi. Według śledczych, do zbrodni doszło w nocy lub nad ranem. 35-letnia kobieta i jej dzieci - 14-letni chłopiec i dziewięcioletnia dziewczynka zginęli najprawdopodobniej podczas snu - ich ciała znaleziono w łóżkach. Ciało matki przykryte było kołdrą.

W trzecim z pokoi zatrzymano 34-letniego mężczyznę - męża i ojca. Wszystko wskazuje na to, że usiłował odebrać sobie życie: miał rany cięte na nadgarstkach. Był przytomny. Trafił do szpitala. Mężczyzna od kilku lat miał leczyć się z depresji.

Na miejscu zabezpieczono siekierę, która prawdopodobnie była narzędziem zbrodni.

Na razie nie wiadomo, co było przyczyną tragedii. Według sąsiadów, była to "spokojna, zupełnie normalna, przeciętna rodzina". Oboje rodziców pracowało.