Propozycja padła, ale my rozważamy inne scenariusze - tak ludowcy komentują informacje reporterek RMF FM, że ugrupowanie Donalda Tuska chce otworzyć dla ludowców furtkę w finansowaniu partii z budżetu za pośrednictwem fundacji.

PSL w całej swej łaskawości chce spojrzeć przychylniejszym okiem na całkowity zakaz finansowania partii z budżetu, czemu do tej pory definitywnie się sprzeciwiało. Nic jednak za darmo. To dlatego, że ma dużo ważniejszych dla siebie spraw do ugrania.

Po pierwsze: reforma KRUS-u, czyli gra o to, jakby go jednak za bardzo nie zreformować. Po drugie: podatek liniowy, czyli gra o to, jakby go tu nazwać, żeby go „odliniowić” i wprowadzić tyle ulg, by już podatkiem liniowym nie był. Problemy te od dawna są znane, ale w koalicji niezbyt lubiane.

PO i PSL w końcu się jednak nad nimi pochylą. Sprawą mają się zająć już dziś. Waldemar Pawlak stanie przed całym klubem Platformy Obywatelskiej. Nie będzie to jednak spotkanie wrogie i nastawione na rozlicznie. Wręcz przeciwnie. PO jest świadoma tego, że Waldemara Pawlaka trzeba wzmacniać, a nie osłabiać, bo koledzy z PSL, którzy czyhają na jego fotel, mogą być jeszcze gorsi.

Platforma chce chronić Pawlaka przed ministrem rolnictwa Markiem Sawickim i jego sojusznikiem Eugeniuszem Kłopotkiem, którzy od dłuższego czasu kopią dołki pod swoim prezesem z nadzieją na przejęcie jego fotela. Platforma jednak woli bardziej elastycznego i układającego się Waldemara Pawlaka niż jego kłopotliwych i skłonnych do wzniecania koalicyjnych pożarów kolegów.

Platforma, co już jest przesądzone, nie będzie forsować osłabiającej kandydatów PSL-u listy krajowej w wyborach do Parlamentu Europejskiego i po trzecie zrezygnuje z bezpośredniego wyboru starostów w wyborach samorządowych.

I tak Waldemar Pawlak, który nie wsławił się dotąd tytaniczną pracą (swoją drogą jak cały gabinet zresztą), może spać spokojnie, bo Platforma jest skazana na PSL.