"PiS dostanie w wyborach do sejmików 32 proc., PO – 25 proc. Zamienią się miejscami z 2010 r. PSL uzyska 16 proc., Lewica – 14 proc., a Nowa Prawica Korwin-Mikkego – 6 proc." - pisze w czwartkowym wydaniu "Gazeta Wyborcza". Dziennik powołuje się na prognozę przygotowaną przez Jarosława Flisa - socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Pytany o to, jak zmieni się samorządowy krajobraz Polski po wyborach samorządowych Flis ocenia, że nadal będzie on zróżnicowany. Dla ogólnopolskiej polityki najważniejsze będą sejmiki, na tej podstawie partie będą budować strategie na wybory prezydenckie i parlamentarne. Z punktu widzenia mieszkańców najważniejsze będą wybory do rad gmin, prezydentów, wójtów czy burmistrzów, bo tam podejmuje się najbardziej odczuwalne decyzje - tłumaczy. Wszystkie partie ustawiły swoje strategie według wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego: Platforma uznała, że jakoś to będzie, i nie wykonuje żadnych specjalnych ruchów, PSL - że szału nie ma, ale nie jest źle i nie ma się czego obawiać, natomiast opozycja - że musi się bardziej starać - dodaje. Przedstawia też szczegółowe wyniki swojej prognozy: PiS będzie największą partią w dziesięciu województwach: PO będzie miała pierwsze miejsce tylko na Pomorzu, w Zachodniopomorskiem, na Śląsku i Dolnym Śląsku. W Świętokrzyskiem wygra PSL, a w Lubuskiem - lewica, jeśli się zjednoczy. Ale nawet jeśli PiS wygra w dziesięciu województwach, to samodzielną większość uzyska tylko w dwóch - na Podkarpaciu i w Małopolsce - wylicza.

W czwartkowej "Wyborczej" także:

- Jej okropność deflacja

- Bioetyczna obstrukcja

- Lekcja OFE