Sprawa reformy oświatowej, obniżającej wiek szkolny z 7 do 6 lat, będzie przez Prawo i Sprawiedliwość traktowana priorytetowo - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Politycy PiS mają poprzeć w tej kwestii protestujących rodziców. Na tej solidarności partia Kaczyńskiego chce zyskać sympatię wyborców.

Szkoły nie są przygotowane do jednoczesnego wprowadzenia do nich sześciolatków. Klasy będą zatłoczone, trzeba będzie wprowadzić zajęcia dodatkowe - ostrzega w rozmowie z gazetą Przemysław Gosiewski, szef Klubu PiS. Zdaniem gazety, na solidarności z rodzicami przeciwnymi posłaniu o rok młodszych dzieci do podstawówek w 2009 r. partia Kaczyńskiego może zyskać sympatię wyborców.

Przede wszystkim rodziców, którzy protestują i narzekają na brak woli dialogu ze strony minister edukacji Katarzyny Hall. Resort do tej pory nie zaprosił ich przedstawicieli na rozmowy. PiS chce plany pani minister zastopować. W ostateczności liczy na pomoc prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który ma zwołać okrągły stół z udziałem wszystkich stron sporu.

Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka, minister Hall nie zapoznała się jeszcze z treścią listu protestacyjnego, który wczoraj w resorcie złożyli rodzice reprezentujący inicjatywę ratujmaluchy.pl. Jest jednak mało prawdopodobne, by zmieniła zdanie w kwestii posłania do szkoły sześciolatków. Resort edukacji uważa, że reforma została dobrze przygotowana i na pewno nie zabraknie ani pieniędzy, ani nauczycielskiego zapału i kompetencji. A jeśli chodzi o miejsca w szkołach, to pretensje należy kierować do samorządów, bo to one są jednostkami nadzorującymi.

A czy same maluchy wiedzą, kto chce posłać je wcześniej do szkoły i kto próbuje zbić kapitał na bronieniu ich prawa do dzieciństwa? We wrocławskim przedszkolu Wesołe Nutki sprawdzała to Barbara Zielińska: