Nowe zasady działania szpitalnych oddziałów ratunkowych niekoniecznie sprawią, że lekarze będą mieli więcej czasu dla pacjentów - pisze środowy "Dziennik Polski".

Drukarki nie nadążają z drukowaniem dokumentów, z których co najmniej połowa niczemu nie służy. Wypisują je lekarze i pielęgniarki, którzy powinni zajmować się pacjentem. Ale nie ma wyjścia. Błąd w wypełnieniu choćby jednej rubryki powoduje, że NFZ nie wypłaci SOR-owi pieniędzy albo nałoży karę - mówi anonimowo dziennikowi lekarz (imię i nazwisko znane redakcji), który po kilku latach pracy w jednym z takich oddziałów w Małopolsce złożył wypowiedzenie. Uznał, że presja wypełniania stert papierów przy równoczesnej odpowiedzialności za ludzkie życie na dłuższą metę jest nie do wytrzymania.

Gazeta przypomina, że w lipcu wchodzi w życie zarządzenie prezesa NFZ, które ma poprawić coraz trudniejszą sytuację niedoinwestowanych i przepełnionych SOR-ów. Pierwszy projekt zmian, który miał obowiązywać od stycznia, spotkał się z krytyką. Zaproponowane w nim rozwiązania doprowadziłyby do znaczącego zmniejszenia nakładów na oddziały ratunkowe. Ostatecznie prezes funduszu wycofał się ze zmian, a powołany przez niego zespół opracował nowe propozycje. Jednak i one budzą kontrowersje.

Dokumentów do wypełnienia będzie jeszcze więcej - ubolewa Bożena Kozanecka, dyrektor ds. medycznych szpitala im. Rydygiera w Krakowie. Jeśli nie zapadną szybkie decyzje, biurokracja zniszczy system ratownictwa medycznego.

Cały artykuł w najnowszym w wydaniu "Dziennika Polskiego".

(mal)

"Dziennik Polski"