W trzech śląskich kopalniach nie złamano przepisów przy wydawaniu materiałów wybuchowych - takie są wyniki zakończonej właśnie kontroli Okręgowego Urzędu Górniczego. Kopalnie Knurów, Pokój i Bielszowice sprawdzano po tym, jak jeden z mieszkańców Katowic spowodował eksplozję w swoim mieszkaniu. On i jego żona zginęli. Eksplodowały górnicze materiały wybuchowe. Jak emerytowany górnik je zdobył, będzie teraz musiała ustalić policja.

Inspektorzy zanalizowali raporty dokumentowania robót strzałowych. Badane też były dzienniki strzałowe i tzw. książka obrotów środkami strzałowymi, w której odnotowuje się każde wydanie lub zwrócenie materiałów wybuchowych.

Dyrektor gliwickiego OUG-u Jerzy Kolasa podkreślił, że nie wie, co właściwie eksplodowało w mieszkaniu górnika, a taka informacja pomogłaby ustalić źródła, z którego mogły pochodzić materiały wybuchowe.

Materiały wybuchowe w kopalniach powinny być szczegółowo ewidencjonowane, a ich wynoszenie z zakładu jest zakazane. W doniesieniach policyjnych co jakiś czas pojawiają się jednak informacje o kopalnianych materiałach wybuchowych, które trafiły np. w ręce przestępców lub desperatów.

W opinii dyrektora gliwickiego OUG-u, przepisy regulujące kwestie gospodarowania materiałami wybuchowymi są bardzo rygorystyczne. Zaznaczył on także, że górnicy strzałowi są obdarzani wielkim zaufaniem. Jak stwierdził, są to osoby wyselekcjonowane, które przeszły badanie psychologiczne i specjalistyczne kursy.