Rekordy popularności na Netflixie bije w ostatnich dniach dokument "Oszust z Tindera". Film, który przedstawia historię Simona Levieva i oszukanych przez niego kobiet. Mechanizm działania był zawsze taki sam: mężczyzna zapraszał poznane w aplikacji kobiety do swojego luksusowego życia, a potem wyciągał od nich pieniądze, które miały uratować go przed, rzekomo, śmiertelnie niebezpiecznymi wrogami. Wrogów oczywiście nie było, za to kobiety, żeby pomóc swojemu ukochanemu, zaciągały kredyty. Łącznie Simon wyłudził 10 milionów dolarów od kobiet na całym świecie.

NAJCIEKAWSZE ROZMOWY I NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE W INTERNETOWYM RADIU RMF24

Aleksandra Filipek, internetowe Radio RMF24: Dlaczego dla miłości jesteśmy w stanie uwierzyć we wszystko? To postaram się ustalić za chwilę ustalić, bo z nami doktor Julita Czernecka, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Prowadzi pani badania i obserwuje obszary związane z szeroko pojętym tematem związków i miłości. Jak to jest, że w 2022 roku takie historie wciąż nam się przytrafiają?

Dr Julita Czernecka: Bardzo gratuluję temu panu (z dokumentu - przyp. red.), że w tych czasach, właśnie kiedy się tak dużo mówi o  różnych niebezpieczeństwach, związanych z funkcjonowaniem w sieci, randkowaniu na Tinderze na portalach randkowych i tak dalej. Przyznam zupełnie szczerze, że tego filmu nie oglądałam, ale cały mechanizm jest mi dość dobrze znany. Pan po pierwsze wzbudzał bardzo duże zaufanie. Był dobrze ubrany, dobrze wyglądający, nienachalny, mówiący właściwie wszystko, co my kobiety chcemy od mężczyzny usłyszeć.

Nie dziwota, że nam się te motylki w brzuchu uaktywniają od razu, prawda?

Od razu dopaminka, oksytocynka, patrzenie w oczy. Nawiązywanie naprawdę bardzo bliskiej relacji. Jedna z tych pań mówiła, że pierwszy raz właściwie miała takie poczucie, że została wysłuchana przez mężczyznę. To jest to, za czym my bardzo tęsknimy. Mam wrażenie, że pandemia przyczyniła się tego, że my tęsknimy za tym jeszcze bardziej. Za takim "zobacz mnie", po prostu, w tej relacji.

Dla miłości łatwo stracić głowę, po prostu, to jest fakt, to już nie są podejrzenia. Faktycznie aż tak bardzo nam tej miłości dziś brakuje?

Myślę, że w ogóle Tinder w Polsce ma  troszeczkę inne, może nie tyle założenia, co jest bardziej traktowany romantycznie przez naszych rodaków. Z badań, które robiłam z innym portalem randkowym - "Jak kochają Polacy" - wynika, że my jesteśmy w ogóle niesamowitymi romantykami. Takimi osobami, które wierzą w miłość, może nie do grobowej deski, ale taką miłość naprawdę stabilną dobrą, która wytrzyma i przeniesie góry. Prawie 94 proc. osób, to była reprezentatywna do badań, mówi, niezależnie od wieku, od swoich przeżyć, że taka miłość jest możliwa. Dlatego Tinder u nas służy, oczywiście, że tak powiem, w celach konsumpcyjnych, carpe diem i przy przygodach jednonocnych również, ale on nie jest tak bardzo na tym skupiony. Raczej Polacy szukają drugiej połowy, jakiejś relacji, czasem przyjacielskiej, żeby sobie pogadać. Tinder u nas to nie jest tylko konsumpcyjny "skok do łóżka", tak, jak jest to w krajach zachodnich, głównie anglosaskich. Tam po prostu Tinder kojarzy się przede wszystkim z jednym, czyli z pójściem do łóżka i z przyjemnością fizyczną. Natomiast u nas jest bardziej randkowo postrzegany.

To bardzo ładnie sielankowo brzmi, kiedy mówi pani o tym, że my Polacy jesteśmy tacy romantyczni. Zresztą w swoim otoczeniu mam kilka par, które poznały albo przez Tindera, albo przez inne aplikacje, nawet jedno małżeństwo znam, które w ten sposób poznało. Natomiast to też nie jest tak, że tutaj tych zagrożeń nie ma. Jakie pułapki czekają na Tinderze?

Myślę, że my bardzo mocno czujemy te czerwone flagi, czyli np. niekończące się pisanie, nie przechodzenie do spotkania. Niektórzy zakochują się wirtualnie. Naprawdę stwierdzone jest takie zakochanie, czyli wzbudzenie czy wzburzenie emocji i hormonów. My sobie robimy, budujemy sobie tak naprawdę bardzo mocny obraz zupełnie idealny osoby. To jest wyobrażenie, bo nie znamy na ogół nie znamy jej. I nie wiemy, kto jest po drugiej stronie. 

Tutaj nawet feromony nie mają prawa zadziałać.

Tak, czasami też nie rozmawiamy. Czyli nie znamy tonacji głosu, nie ma też tego, co nas przyciąga do siebie, co jest takie bardziej biologiczne, czyli właśnie kwestie poruszania się, czy nam ta mowa ciała odpowiada. No a potem, wiadomo, pocałunek, czyli wymiana informacji genetycznych występuje i albo jest ok, albo, czasem, nie jest ok. Ale to jedna taka flaga. Jest bardzo dużo takich sytuacji, np. sposób mówienia o sobie, sposób zadawania pytań. Czujemy intuicyjnie, kiedy coś jest bardzo naturalne, nienachalne, czyli rozwija się własnym tempem. Ja bym powiedziała, że jedną wielką czerwoną flagą jest właściwie to, jak szybko wpadamy zadurzenie, takie właśnie zakochanie. To powinno być dla nas takie uprzedzenie: zaraz, zaraz, ale trzeba się zastanowić, skąd to tzw. zalanie nas. Wtedy robimy czasem bardzo nieracjonalne rzeczy. To nie znaczy, że tak jest zawsze. Również znam pary, które poznały się na pierwszej randce face to face, poszły ze sobą do łóżka i po prostu była to miłość. Razem żyją i dobrze się mają, ale przynajmniej naprawdę są to związki z powiedzmy 15-letnim stażem. Takie rzeczy też się zdarzają, jesteśmy ludźmi, nie ma reguły, ale pewne jednak zależności są. Największa czerwona flaga jest, kiedy bardzo szybko wpadamy w to, trzeba się stanowić, co się dzieje. Poza tym, to jest właśnie jeszcze jedna taka pułapka związana z efektem, jak to się pięknie mówi, aureoli. Czyli jeśli ktoś wzbudza zaufanie, jest dla nas atrakcyjny. To jest bardzo szerokie spektrum. Jest właśnie towarzyski, dobrze ubrany, świetnie zna zasady savoir-vivre, odpowiada nam sposób kontaktowania, to my będziemy szukać potwierdzeń pozytywnych dla jego zachowania, a nie negatywnych.

Przecież nie ma ludzi idealnych, nie ma ludzi bez skaz. To też powinno nam gdzieś tę lampkę zapalić.

Myślę, że my sobie kreujemy rzeczywistość dosłownie na podstawie naszych przekonań o danej osobie. I to jest nasza, przepraszam, że to powiem, odpowiedzialność za to, że bierzemy te kredyty, dajemy pieniądze obcej osobie, albo zakochujemy się w osobach, które nie są dla nas dobre, ale się np. dobieramy na zasadzie, jak to powiedzieć, takich haczyków emocjonalnych. Czyli naszych deficytów i deficytów tej osoby.

To też nie jest prosty czas dla nas ludzi, albo dla singli. Luty, miesiąc zakochanych, te wszystkie różowe serduszka zalewają nas z prawej, z lewej. Myślę, że Tinder pójdzie w ruch prawdopodobnie w najbliższych tygodniach, o ile już nie poszedł. Także bardzo się cieszę, że rozmawiamy akurat teraz o tej sprawie. Być może uchronimy kogoś przed niepotrzebnym zaangażowaniem się w relację, która nie jest tego warta.

/RMF FM
/RMF FM
Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24.pl

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.