Szef inspektorów ONZ Hans Blix i jego ekipa rozpoczyna pierwszy dzień pracy w Iraku, przygotowując wszystko co niezbędne do sprawdzania irackich arsenałów. Przyjechaliśmy tu z jednego powodu - świat chce mieć pewność, że Irak nie posiada broni masowego rażenia. Sytuacja jest napięta, ale są też nowe możliwości - podkreślał Blix.

Zadaniem pierwszej ekipy jest m.in. zamontowanie tak zwanych bezpiecznych linii telefonicznych między siedzibą inspektorów w Bagdadzie a Nowym Jorkiem. Specjaliści od łączności i logistyki mają też sprawdzić, w jakim stanie znajduje się sprzęt pozostawiony jeszcze przez poprzednią ekipę inspektorów, którzy opuścili Irak cztery lata temu.

Rzeczywiste inspekcje zaczną się najwcześniej w przyszłym tygodniu. Zdaniem byłego szefa inspektorów rozbrojeniowych Richarda Butlera na pierwszy ogień pójdą obiekty, w których w przeszłości produkowana była broń biologiczna i chemiczna: Czy pójdą prosto do pałaców Saddama Husajna, nie jestem pewien. Najważniejsze jest, by zobaczyć, co przez ostatnie cztery lata robili Irakijczycy. Jeśli będą jakieś opóźnienia, blokowanie pracy inspektorów nie znaczy to, że od razu, w ciągu jednej nocy dojdzie do wojny. Na nadzwyczajnej sesji zbierze się Rada Bezpieczeństwa ONZ, by postanowić co dalej - uważa Butler.

Przyjęta półtora tygodnia temu rezolucja ONZ nr 1441 w sprawie Iraku grozi poważnymi konsekwencjami, gdyby Irak nie wypełnił zawartych w niej warunków. Inspekcje się jeszcze nie zaczęły, a Stany Zjednoczone już zarzucają Bagdadowi naruszenie warunków rezolucji. Chodzi m.in. o atakowanie samolotów alianckich patrolujących strefę zakazaną dla lotnictwa irackiego. Posłuchaj relacji waszyngtońskiego korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:

09:35