Od kilku tygodni w Senacie trwa wymiana politycznych ciosów wokół nagród, jakie mieli dostać bliscy współpracownicy marszałka Tomasza Grodzkiego. PiS oskarża ekipę rządzącą tą izbą parlamentu o ukrywanie prawdy. Grodzki wszystkiemu zaprzecza i pokazuje dokumenty.


"W trakcie pandemii koronawirusa nie wypłaciłem żadnych nagród, ani dodatków" - mówi Onetowi Tomasz Grodzki.

Obecna Kancelaria Senatu pieniądze wypłaciła, ale w grudniu 2019 roku i nie były to nagrody.

"Wypłacona pracownikom Kancelarii w ww. okresie [od listopada 2019 r. do 24 kwietnia 2020 roku, czyli za rządów marsz. Grodzkiego] kwota wynagrodzenia mającego charakter okolicznościowy, związany ze zmianą kadencji Senatu, wyniosła 2.329.406,36 zł brutto. Wynagrodzenie zostało wypłacone na podstawie decyzji podjętej w okresie trwania IX kadencji Senatu" - czytamy w piśmie Kancelarii Senatu.

Decyzję o wypłacie owych 2,3 mln zł podjęto jeszcze wtedy, gdy marszałkiem Senatu był Stanisław Karczewski.

Jednocześnie kancelaria przyznaje, że oprócz tego rzeczywiście wypłacono 1,5 mln zł, ale było to "wynagrodzenie uznaniowe", za które odpowiada już wyłącznie nowa ekipa zarządzająca Senatem. Wspomnianą kwotę trzeba jednak podzielić na 322 osoby pracujące w kancelarii izby. Wychodzi ok. 4,6 tys. zł na głowę.

Te pieniądze również przelano na konta urzędników pod koniec 2019 r., a więc przed wybuchem epidemii.

Ćwierć miliona dla jednej osoby. Jak swoich ludzi nagradzał poprzedni marszałek Senatu przeczytacie w portalu Onet.pl