Związkowcy ze spółki LOT-u, obsługujący odprawy biletowo-bagażowe na Okęciu, zapowiadają kolejne protesty, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione. A chodzi m.in. o ujawnienie strategii rozwoju firmy i większe odprawy dla odchodzących. Rano z powodu dwugodzinnego protestu związkowców odwołano kilka rejsów, kolejne mają spore opóźnienia.

Jeśli Okęcie znów stanie, to najwcześniej za kilka tygodni. Aby zachować procedury, musielibyśmy zorganizować referendum – mówi Andrzej Pielak z „Solidarności”. Jednocześnie dodaje, że jeżeli właściciel nie opamięta się i nie podejmie stosownych rozmów, a przede wszystkim rozwiązań, wszystko jest możliwe.

Najważniejszy dla związkowców jest rozwój firmy. Chcieliby pracować także w innych polskich portach, nie tylko na Okęciu. Domagają się też wyższych odpraw, bo obawiają się, że kiedy LOT sprzeda ich firmy, większość straci pracę.

Pracownicy spółki chcą, by szefostwo wreszcie zaczęło ich poważnie traktować. Związkowcy twierdzą, że od siedmiu lat upominają się o podwyżki. Wciąż jednak słyszą, że nie wypracowali zysków, więc pieniędzy nie dostaną. Dlatego też dziś zorganizowali akcję ostrzegawczą; domagali się również rozmów z właścicielem. LOT na razie milczy.

W efekcie protestu odwołanych zostało 10 lotów, 30 jest opóźnionych. Niektóre opóźnienia sięgać mogą nawet dwóch godzin.

Do godz. 8 rano pracownicy spółki LOT-u, obsługującej odprawę biletową, bagażową i towarową, pracowali w zwolnionym tempie. Protest dotknął pasażerów rejsów, obsługiwanych przez LOT, Eurolot i Centralwings.