"Mogę pokazać zdjęcie Madzi, wykonane telefonem komórkowym dwa dni przed jej śmiercią" - oświadczył na konferencji prasowej ojciec półrocznej dziewczynki, Bartłomiej Waśniewski. Reporter RMF FM ujawnił w piątek, że prokuratorzy badają, czy dziewczynka mogła zginąć nawet dwa dni wcześniej, niż twierdzą jej rodzice.

Słowa Waśniewskiego poparła jego matka. Jak stwierdziła, w dniu tragedii rozmawiała z nim przez telefon i słyszała przez słuchawkę gaworzenie dziecka.

Waśniewski odnosił się również do innych doniesień, jakie w ostatnim czasie pojawiały się w mediach. Na stronę o zaczadzeniach wchodziliśmy razem z Kasią. Szukaliśmy informacji o tym, jak palić w piecach. Czytaliśmy o tym, jak ustrzec się przed zaczadzeniem - podkreślał, komentując informacje "Gazety Wyborczej". Dziennik podał bowiem, że we krwi małej Magdy wykryto hemoglobinę tlenkową, która może świadczyć o podtruciu czadem. Dzień wcześniej prokuratura informowała natomiast, że po przebadaniu krwi dziecka zlecono sprawdzenie pieców w mieszkaniu rodziny. Nie ujawniono jednak, czemu takie badanie miało służyć.

Waśniewski podkreślał, że on i jego żona ogrzewali mieszkanie paląc w piecu, a czasem mieli poczucie, że system kominowy może być niesprawny. Dlatego szukali w internecie informacji o tym, jak bezpiecznie ogrzewać mieszkanie przy pomocy pieca i uchronić się przed zaczadzeniem.

Ojciec Magdy zapewnił również na konferencji prasowej, że przed śmiercią jego córki on i jego żona nie wchodzili na strony internetowe, poświęcone organizacji pogrzebu, cenom dziecięcych trumien czy zasiłkom za zmarłe dziecko. Jak mówił, w jego komputerze, kupionym dziesięć dni przed tragedią, nie ma śladów po takich wejściach. Ale - jak ujawnił - prokuratura bada w sumie pięć komputerów, należących do niego, członków rodziny i znajomego.

"To ja odmówiłem poddania się badaniu wariografem"

Ujawnił poza tym, że to on jest osobą, która w czasie śledztwa odmówiła badania wariografem. Prokuratura poinformowała bowiem, że śledczy przeprowadzili takie badanie wobec niektórych świadków, a jedna osoba odmówiła poddania się badaniu. Nie podano jednak tożsamości tej osoby.

Waśniewski przypomniał, że badanie na wykrywaczu kłamstw przeszedł już wcześniej. Przeprowadzał je ekspert na zlecenie biura Krzysztofa Rutkowskiego. Ojciec Magdy zadeklarował jednak, że podda się badaniu ponownie, ale wcześniej musi odstawić leki psychotropowe. Poza tym - jak twierdził - chciałby, aby prokuratura podała wyniki badania do publicznej wiadomości, by uciąć wszelkie spekulacje.

Pytany o dokładny przebieg wydarzeń w dniu śmierci swojej córki, mężczyzna odmówił odpowiedzi. Jak stwierdził, nie pozwala mu na to tajemnica śledztwa.

Matka małej Magdy nie odezwała się ani słowem

Matka Magdy nie wypowiadała się na konferencji. Po skierowanym do niej pytaniu jej mąż stwierdził, że Katarzyna jest w złym stanie psychicznym, więc on będzie wypowiadał się w jej imieniu. Podkreślił, że kobieta pojawiła się na konferencji, by pokazać, że nie ucieka i się nie ukrywa, ale nie ma ochoty rozmawiać z dziennikarzami.

Podkreślił też, że media nakręcają spiralę nienawiści wokół jego rodziny. Mówił, że on i jego żona są nękani i obrażani, że pod oknami ich mieszkania gromadzą się wrogo nastawieni ludzie. Kto weźmie odpowiedzialność, jak nam się coś stanie? - pytał.

Zobacz filmy z konferencji prasowej rodziców półrocznej Magdy.

Ustalenia reportera RMF FM: Śledczy sprawdzają, czy mała Magda zginęła wcześniej

O nowych wątkach w śledztwie w sprawie śmierci półrocznej Magdy informował w piątek reporter RMF FM Roman Osica. Jak nieoficjalnie ustalił, katowicka prokuratura sprawdza, czy do śmierci dziewczynki mogło dojść nawet dwa dni wcześniej niż w dniu jej rzekomego porwania.

Z ustaleń Romana Osicy wynika, że komputer, który śledczy zabezpieczyli w domu rodziców Magdy, był wyczyszczony z wszelkich danych i dopiero zatrudnieni przez prokuraturę eksperci odczytali te informacje z twardego dysku. Oznacza to, że komuś zależało, by nikt nie dotarł do historii przeglądanych stron. Poza tym, jak nieoficjalnie dowiedział się nasz reporter, policja ustaliła, że w momencie, kiedy ktoś szukał w internecie informacji o dziecięcych trumnach i organizacji pogrzebu, rodzice dziecka byli w domu. W jednym tylko przypadku surfowania po sieci w poszukiwaniu tych makabrycznych informacji ojciec dziewczynki miał być w pracy.

Prokuratura: Nie wykluczamy celowego pozbawiania życia

O możliwości celowego pozbawienia Magdy życia informowała w środę katowicka prokuratura. Na obecnym etapie śledztwa dotyczącego śmierci półrocznej Magdy badane są różne wersje, w tym ta, że została ona pozbawiona życia w wyniku celowego i zaplanowanego działania osób trzecich. Istnieje prawdopodobieństwo udziału osób trzecich co najmniej w ukryciu zwłok dziecka oraz w dalszych działaniach zmierzających do uniknięcia odpowiedzialności karnej przez sprawców lub sprawcę - mówiła na konferencji prokurator Marta Zawada-Dybek.

Jak dodała, śledczy zdecydowali też o przebadaniu świadków wariografem. Poddania się badaniu odmówiła jedna osoba, ale prokurator nie zdradziła jej tożsamości.

Rodzice Magdy zaczęli nowe życie

Mała Magda była poszukiwana od 24 stycznia. Początkowo jej matka twierdziła, że dziewczynka została porwana z wózka po tym, jak ona sama została zaatakowana na ulicy i straciła przytomność. Półtora tygodnia później Katarzyna W. przyznała, że dziecko nie żyje. Jak twierdziła, dziewczynka wyślizgnęła jej się z rąk i uderzyła główką o próg w mieszkaniu. Kobieta miała zaś ukryć zwłoki w panice i ze strachu. Faktycznie, ciało dziecka odnaleziono w zrujnowanym budynku w Sosnowcu.

Prokuratura postawiła Katarzynie W. zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. 15 lutego, w dniu pogrzebu swojej córki, kobieta opuściła areszt. Sąd uznał bowiem zażalenie jej obrońców na zastosowanie aresztu.

Kilka tygodni po tragedii rodzice małej Magdy wyprowadzili się z Sosnowca, bo - jak mówił na konferencji prasowej Bartłomiej Waśniewski - "po tym, co się stało, nie widzieli dla siebie przyszłości" w tym mieście. Były detektyw Krzysztof Rutkowski, który pomagał parze, poinformował, że małżeństwo przeniosło się do Łodzi.