Niespokojnie jest na dzień przed wyborami w Iraku. Bagdad sprawia wrażenie jakby szykował się do kolejnej wojny. Są duże obawy, że wielu Irakijczyków wobec ciągłych zamachów będzie się bało głosować.

Dziś przed południem, na dzień przed wyborami w samobójczym zamachu w kurdyjskim mieście Chanakin zginęło co najmniej 8 osób; w eksplozji samochodu-pułapki zginęło co najmniej 3 irackich żołnierzy i 5 cywilów. Nie wiadomo co było celem ataku - lokal wyborczy czy znajdujący się w pobliżu posterunek policji.

Do strzelaniny doszło także w Bagdadzie. W stolicy Iraku ogień otworzono w momencie, gdy konwój irackich żołnierzy wyruszył z tzw. Zielonej Strefy - silnie strzeżonego obszaru w centrum miasta, siedziby irackiego rządu i amerykańskiej ambasady - w kierunku jednego z głównych mostów na rzece Tygrys. Kto strzelał – na razie nie wiadomo.

Na dzień przed wyborami parlamentarnymi Bagdad sprawia wrażenie jakby przygotowywano się do kolejnej wojny. Nisko nad dachami domów krążą amerykańskie śmigłowce. Iraccy policjanci podczas patroli nerwowo trzymają broń w pogotowiu.

Tymczasowy premier Iraku apeluje do rodaków, by nie ugięli się przed ekstremistami i poszli jutro do urn. To historyczne, pierwsze w Iraku wybory powszechne. Choć siły bezpieczeństwa zabarykadowały ulice, a granice Iraku - tak jak międzynarodowe lotnisko w Bagdadzie - są zamknięte, partyzanci wciąż terroryzują naród.

Czy ludzie dadzą się zastraszyć? O ewentualnej frekwencji mówi profesor Andrzej Kapiszewski, były ambasador na Bliskim Wschodzie:

Ruch na ulicach Bagdadu jest niewielki. Większość mieszkańców stolicy Iraku woli w ogóle nie wychodzić dziś z domów. To bardzo nietypowe dla Bagdadu w sobotę - mówią mieszkańcy. Ale to wynika m.in. z godziny policyjnej, która ma obowiązywać od dziś do zakończenia wyborów. Jak poinformowały agencje irackie władze zdecydowały się o przedłużenie o kolejne 30 dni stanu wyjątkowego w kraju.

Jutro Irakijczycy wybiorą 275 członków zgromadzenia narodowego, które przygotuje nową konstytucję. Wybiorą także członków 18 zgromadzeń (rad) prowincjonalnych, a na północy kraju regionalny parlament kurdyjski.

Największe zwycięstwo w jutrzejszych wyborach odniosą ci, którzy byli przez ostatnie kilkadziesiąt lat dyskryminowani, czyli szyici – uważa profesor Andrzej Kapiszewski. To jest zwycięstwo demokracji w pewnym sensie, że grupa, która nie miała wpływu na władzę przez taki okres czasu, ma szansę w demokratycznych wyborach zaznaczyć swoją obecność na scenie politycznej - mówi.

Oczywiście jest scenariusz taki, że w momencie, kiedy szyici poczują się silniej, mając tam 60, 70, 80 proc. w parlamencie, to postanowią absolutnie nie dopuszczać do władzy w jakikolwiek sposób, także tych pozaparlamentarnych sunnitów, którzy ich ciemiężyli przez kilkadziesiąt lat. I wtedy może dojść do tak poważnych napięć, że sytuacja w Iraku wymknie się spod wszelkiej kontroli i będziemy mogli mówić o wojnie domowej w tym kraju przez duże w - dodaje profesor Kapiszewski.