Kierowca zginął na miejscu, a dwaj pasażerowie auta chwilę po wypadku - takie są pierwsze ustalenia prokuratury w sprawie ubiegłotygodniowej tragedii w Koźlicach na Dolnym Śląsku. W lesie znaleziono auto, a w nim ciała trzech mężczyzn. Okazało się, że dzień wcześniej samochód wypadł z drogi.

Biegli nie mają wątpliwości, że samochód jechał z dużą prędkością, prawdopodobnie ponad 150km/h. Wskazuje na to stan rozbitego auta. 

Kierowca mógł stracić panowanie nad samochodem. Wciąż nie wiadomo, czy był trzeźwy. Wyniki badań krwi będą znane dopiero za kilka tygodni.

Auto było niewidoczne z drogi. Ciała ofiar znaleziono po dobie

Przypomnijmy, że ciała ofiar - mężczyzn w wieku od 21 do 25 lat - znaleziono dobę po wypadku w lesie. Policję zaalarmował przejeżdżający tamtędy kierowca, którego zaniepokoiły ślady hamowania na poboczu. Kiedy samochód uderzył w drzewo, został przykryty gałęziami i praktycznie z drogi był niewidoczny - mówił asp. sztab. Jan Pociecha.