Podkomisja smoleńska chce wziąć udział w badaniu wraku prezydenckiego tupolewa, ale nie na warunkach, które do tej pory proponowali Rosjanie. "Mamy swoich ekspertów" - mówi RMF FM członek podkomisji doktor Kazimierz Nowaczyk.

W środę Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował, że zaakceptował wniosek polskich prokuratorów o ponowne oględziny wraku Tu-154M. Według Prokuratury Krajowej, w badaniu mają wziąć udział śledczy i technicy kryminalistyczni.

Według Kazimierza Nowaczyka z podkomisji smoleńskiej, badania muszą prowadzić eksperci z Polski, którzy pojadą na miejsce ze sprzętem zabranym z kraju.

Nowaczyk podkreśla, że ubiegłoroczne oględziny wraku, kiedy to Polacy jedynie asystowali Rosjanom, podkomisji smoleńskiej nie interesują.

W tego typu działaniach brać udziału nie będziemy. Wyniki tych "badań" niczego nie wniosą. Po prostu będą tylko i wyłącznie tym, co będzie działało na korzyść propagandy strony rosyjskiej - mówi członek podkomisji w rozmowie z RMF FM.

Co chce zbadać podkomisja?

Smoleński zespół chce zbadać fragment lewego skrzydła tupolewa, lewego baku centralnego i inne elementy wymienione w ostatnim komunikacie zespołu. Zniszczenia w tych miejscach wskazują bowiem - jak twierdzi podkomisja - na eksplozję.

Decyzja rosyjskiego Komitetu Śledczego, który zaakceptował wniosek strony polskiej o ponowne oględziny wraku Tu-154M, to - zdaniem Kazimierza Nowaczyka - wynik głosowania Rady Europy, która miała - jak twierdzi - nakazać zwrot wraku Polsce do końca września.

"Są członkowie podkomisji, którzy pracują przez internet"

Na pytanie dziennikarza RMF FM Grzegorza Kwolka, czy były szef podkomisji smoleńskiej Wacław Berczyński, który złożył rezygnację i wyjechał do USA, nadal w niej pracuje, Kazimierz Nowaczyk nie dał jednoznacznej odpowiedzi.

Są członkowie podkomisji, którzy pracują przez internet - stwierdził krótko.