Prezydent Kolumbii Andres Pastrana odrzucił propozycje Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii kontynuowania rozmów pokojowych. "Nie będzie żadnych ustępstw wobec marksistowskich rebeliantów" – ostrzegł. Partyzanci FARC mają 48 godzin, by opuścić strefę zdemilitaryzowaną na południu kraju.

"Tylko jasna publiczna deklaracja FARC może zatrzymać ten zegar" - wyjaśnia prezydent Kolumbii. Dodaje, że partyzanci powinni ogłosić bezwarunkowe zawieszenie broni i zaprzestać porywania ludzi dla okupu. Strefa zdemilitaryzowana w Kolumbii została wyznaczona trzy lata temu, by doprowadzić do zakończenia walk partyzantów FARC z armią rządową. Od tamtej pory negocjacje nie posunęły się jednak ani na krok. Pastrana stracił cierpliwość. W środę zerwał wszelkie rokowania i nakazał wojsku przygotowania do zajęcia strefy. Negocjacji z FARC podjęło się ONZ. Mimo przygotowań do rozwiązań siłowych, wysłannik Narodów Zjednoczonych wierzy, że uda się osiągnąć kompromis między stronami.

W Kolumbii każdy walczy z każdym

W Kolumbii działają dwa wielkie lewicowe ugrupowania partyzanckie - FARC na południu i Narodowa Armia Wyzwoleńcza na północy kraju. Opórcz lewicowych bojówek, działają tam też prawicowe oddziały paramilitarne oraz potężne klany baronów narkotykowych. Z poparciem Stanów Zjednoczonych władze Kolumbii postanowiły uporządkować ten stan. USA przysłały najnowocześniejszy sprzęt do walki w dżungli. Waszyngton ma nadzieję, że przywracając porządek w Kolumbii, zlikwiduje przemyt kokainy na Zachód.

Rys. RMF

07:55