"Kursk" był uzbrojony bardziej niż do tej pory przyzanwali się do tego Rosjanie. Rosyjski okręt podwodny w chwili zatonięcia był uzbrojony w broń atomową - podały wczoraj norweskie media. Moskwa utrzymywała, że na okręcie, który zatonął na Morzu Barentsa w sierpniu 2000 r., broni atomowej nie było.

Obecność tego rodzaju broni na pokładzie potwierdzili zarówno członek rosyjskiej komisji badającej przyczyny katastrofy, jak i norweski ekspert zaangażowany w planowaną operację podniesienia wraku. Członek rosyjskiej komisji Grigorij Tomczin potwierdził, że broń atomowa była na pokładzie "Kurska". Dodał, że jest już zmęczony "tajemniczością" wokół wraku. "Wojskowi powinni zdobyć się na otwartość" - oświadczył Tomczin. Norweski inżynier Harald Ramfjord, który uczestniczy w planowaniu akcji podniesienia z dna wraku "Kurska", powiedział, że widział tajne rosyjskie dokumenty, które potwierdzają obecność broni atomowej na pokładzie. Rzecznik rosyjskiej marynarki wojennej odmówił skomentowania tych doniesień.

"Kursk" zatonął 12 sierpnia ubiegłego roku. Miał na pokładzie 118 ludzi. Przyczyna zatonięcia tej nowoczesnej jednostki nie jest dotychczas znana. Rosjanie planują w tym roku operację podniesienia wraku z dna Morza Barentsa, w czym mają im pomóc wyspecjalizowane firmy zachodnie.

00:25