Urzędnicy ignorują polecenia premiera dotyczące konieczności cięć w administracji i zamiast zwalniać urzędników, zatrudniają nowych - wynika z sondy "Dziennika Gazety Prawnej".

W lutym premier Donald Tusk polecił resortom zmniejszenie zatrudnienia do stanu z końca lutego 2007 r., czyli dnia objęcia rządów przez koalicję. Gazeta przeprowadziła sondę w 17 ministerstwach, 16 urzędach wojewódzkich i 16 izbach skarbowych. Wynika z niej, że tylko trzy resorty: skarbu, spraw wewnętrznych i sprawiedliwości faktycznie redukują zatrudnienie, ale do stanu sprzed 4 lat jeszcze im daleko.

Pozostałe ministerstwa albo analizują, albo tłumaczą się prezydencją i nowymi zadaniami. Zamiast zwalniać przyjmują nowych pracowników. Na przykład Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej informuje, że od stycznia z urzędu odeszło 40 osób. Jednak w tym samym czasie zatrudniło kolejnych 40. Co więcej, urząd prowadzi obecnie osiem naborów.

Podobnie większość urzędów wojewódzkich nie dostrzega potrzeby redukowania zatrudnienia. Dla przykładu z zachodniopomorskiego urzędu od stycznia odeszło 19 osób, ale w tym samym czasie zatrudniono 49 nowych. Ze względu na nowe obowiązki związane np. z obsługą numerów alarmowych w urzędzie tym prowadzonych jest 16 konkursów.

Nawet ZUS, który chwali się, że od stycznia przestało w nim pracować 575 osób, uzupełnia braki kadrowe. W tym samym czasie zatrudnił 137 nowych pracowników, a dla kolejnych 100 rozpisał konkursy.

Rzecznik rządu Paweł Graś nie chciał komentować tych danych. Kilku ekspertów, z którymi rozmawiała gazeta, twierdzi, że premier z góry przewidywał, iż urzędy nie będą zwalniać.