63 osoby wsiadły, a wysiadły 52 – to tygodniowe statystyki działania nowej stacji kolejowej, Włoszczowa Północ. Pustkami świeci 300-metrowy peron wart 3 miliony złotych, a powstały dzięki wysiłkom Przemysława Gosiewskiego.

Gdyby tylu pasażerów wysiadało i wsiadało we Włoszczowie codziennie, można by się zastanawiać nad ekonomicznym sensem budowy stacji i zatrzymywania na niej czterech ekspresów.

W takim tempie PKP będą musiały czekać na zwrot kosztów inwestycji co najmniej kilkanaście lat. I to przy założeniu, że zatrzymywanie pociągu nie kosztowałoby kolei ani złotówki. Jednak koszt wyhamowania jednego pociągu to nawet tysiąc złotych.

Nikłemu zainteresowaniu nie ma się jednak co dziwić. Bilet do Warszawy kosztuje 62 złote, a przejazd do Częstochowy jest dwa razy droższy i tylko o 10 minut krótszy niż pociągiem osobowym ze starej stacji we Włoszczowie.

A stara stacja we Włoszczowie też woła o pieniądze. Stan dworca pozostawia wiele do życzenia – odrapane ściany, rozpadające się perony, a do toalet na zewnątrz budynku aż strach wejść. Pasażerowie przyznają, że remont bardzo by się przydał. Wierzą, że skoro znalazły się fundusze na nowy dworzec, to znajdą się i na naprawę starego. Jednak jak sprawdził reporter RMF FM, jak na razie planów remontu nie ma.

Minister Gosiewski ma za to pomysł na nową inwestycję – międzynarodowe lotnisko w Kielcach. Inicjatywę tę krytykują eksperci, wedle których budowa nie ma wielkiego sensu. Rządcy miejscy wykupują już jednak grunty.

Największym wrogiem budowy jest marszałek województwa. Zamysł, żeby budować międzynarodowy port lotniczy w miejscu, gdzie w promieniu 150 km są 3 duże portu lotnicze, i to w regionie w sumie jednym z najmniejszych w Polsce – w Świętokrzyskiem mieszka 1,28 mln ludzi – jest niecelowy i niemożliwy, nie ma ekonomicznego uzasadnienia - tłumaczy Franciszek Wołodźko. Uważa, że ma to być lotnisko polityczne prezydenta Lubawskiego, a wspierane przez ministra Gosiewskiego.