Mimo że detektory tlenku węgla można kupić już za kilkadziesiąt złotych, wciąż niewiele osób z nich korzysta. A mogą one przecież uratować nam życie. Z danych Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej wynika, że od września do dziś w wyniku zatrucia czadem zmarły 44 osoby. Jakie błędy, które mogą doprowadzić do tragedii, popełniamy najczęściej? Jak się przed nimi uchronić? Przeczytajcie porady ekspertów!

Tylko w tym sezonie strażacy byli wzywani do wypadków związanych z czadem aż 2400 razy. Paweł Frątczak z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej mówi, że najczęściej w takich przypadkach winny jest człowiek. Przypomina o obowiązku przeglądów przewodów kominowych i wentylacyjnych. Trzeba je robić kilka razy do roku.

Trzeba pamiętać też o czyszczeniu przewodów kominowych lub spalinowych. Kiedy mieszkamy w budynku wielorodzinnym, należy udostępniać mieszkanie do przeglądu instalacji. Poza tym nasze mieszkania są coraz bardziej szczelne - dlatego strażacy radzą, by często je wietrzyć. Warto też zainstalować specjalne czujki, które w chwili pojawienia się nawet niewielkiej ilości czadu od razu to sygnalizują.

Jak działają czujniki czadu?

Detektory, inaczej czujniki czadu, działają w bardzo prosty sposób. Alarmują mieszkańców o zawyżonym stężeniu tlenku węgla. Czad jest zupełnie bezwonny, dlatego często nie wiemy, że jego stężenie jest na niebezpiecznym poziomie. Śmierć może nastąpić już po kilku minutach wdychania tak zanieczyszczonego powietrza. Najbardziej zagrożeni są mieszkańcy lokali, gdzie do ogrzewania używa się piecyków gazowych oraz pieców węglowych.

Niestety, czujki czadu nie są normą w domach. Bardzo rzadko widzimy, że ludzie używają takich czujników - mówi Antoni Łabanowski, kominiarz z Olsztyna. Namawiamy podczas kontroli, żeby kupować takie urządzenia, ale niestety często słyszymy, że nie ma pieniędzy, albo, że są inne wydatki niż 100-200 złotych na detektor - dodaje.

Czujniki tlenku węgla montuje się je w odległości około 2 metrów od urządzeń, w których następuje spalanie oraz 1,5 metra nad podłogą. Nie można ich zakrywać szafkami czy zasłonami, ale umieszczenie w pobliżu wentylacji, okna czy innego dopływu powietrza również jest błędem.

Jak kupić dobry czujnik?

Na rynku jest coraz więcej detektorów tlenku węgla. Nie powinniśmy sugerować się ceną, bo działające urządzenie można kupić zarówno za kilkadziesiąt, jak i kilkaset złotych. Detektor czadu powinien mieć znak CE, czyli świadectwo dopuszczenia do użytkowania - mówi kpt. Sławomir Filipowicz z olsztyńskiej straży pożarnej. Na urządzeniu powinien być również symbol serca z numerem, który oznacza, że detektor jest certyfikowany. Oprócz czujnika tlenku węgla warto zaopatrzyć się również w detektor dymu. Wtedy możemy powiedzieć, że mamy taki podstawowy zestaw, który uchroni nas przed niebezpieczeństwem pożaru i zaczadzenia. Pamiętajmy, że na ochronie życia nie należy oszczędzać - tłumaczy.

Co robić, kiedy czujnik się odzywa?

Przede wszystkim trzeba jak najszybciej wyłączyć urządzenia grzewcze i się ewakuować z takich pomieszczeń. Jeżeli możemy, otwórzmy też okna, aby świeże powietrze wymieszało się z tlenkiem węgla. Takie detektory są w zasadzie bezobsługowe, musimy jedynie pamiętać o wymianie baterii w niektórych modelach. Warto jednak zauważyć, że czujniki mają okres użytkowania - mówi kpt. Filipowicz.

Jak się leczy zatrucie tlenkiem węgla?

Każda osoba zatruta tlenkiem węgla wymaga pomocy lekarzy. Wiele zależy od tak zwanej ekspozycji, czyli czasu przebywania w pomieszczeniu, gdzie przekroczone były bezpieczne normy tlenu węgla i stężenia czadu w tym pomieszczeniu. Jeśli zatrucie jest lekkie pacjentom wystarczy podanie tlenu. Taką terapie są stosowane na oddziałach ratunkowych zwykłych szpitali. Jeżeli jednak dochodzi do ciężkiego zatrucia konieczna jest terapia stuprocentowym tlenem w specjalistycznej klinice. Tam pacjenci umieszczani są w specjalnych komorach hiperbarycznych. To są urządzenia medyczne, w których leczymy pacjentów tlenem pod ciśnieniem wyższym niż ciśnienie atmosferyczne. Przez specjalne urządzenie pacjent oddycha stuprocentowym tlenem pod ciśnieniem 2,5 atmosfery. Zwykle trwa to około godziny - tłumaczy doktor Piotr Góralczyk z Kliniki Medycy Hiperbarycznej w Gdyni.

Tlen to jedyna odtrutka dla czadu. Podanie go pod zwiększonym ciśnieniem powoduje szybką eliminację tlenku węgla z organizmu. Nie każdego pacjenta udaje się jednak uratować. Jeżeli ekspozycja trwała długo i ten poziom był wysoki, to mimo naszego leczenia - choć usuwamy tlenek węgla z organizmu - bywa różnie. Jeśli czad dokonał spustoszenia w organizmie, to niestety nie jesteśmy w stanie uratować takiego człowieka, dlatego jest ważne aby ten człowiek, w średnio-ciężkim, ciężkim stanie dotarł do nas jak najszybciej - mówi Góralczyk. Najgorzej jest, gdy dochodzi do masowych zatruć. Problemem wtedy częściej bywa jednak brak personelu niż odpowiedniego sprzętu. W największej komorze w Gdyni leczyć może się naraz 12 pacjentów. Pacjentowi nakłada się specjalną maską na twarz, jeżeli pacjent może sam oddychać. Możemy zastosować tak zwany specjalny hełm na głowę, szczególnie w przypadku dzieci. Albo możemy podłączyć tlen do respiratora, jeśli pacjent jest niewydolny oddechowo. Wydech natomiast idzie na zewnątrz, i to nie na zewnątrz komory, a na zewnątrz budynku, bo stuprocentowy tlen jest bardzo niebezpieczny i dlatego komora musi być wypełniona powietrzem - opisuje Góralczyk. Dodaje, że w gdyńska klinika ma jedną z czterech w Europie, kwadratowych komór. Większość z nich ma bowiem kształt okrągły.

(mpw)