W przyszłym roku Narodowy Fundusz Zdrowia diametralnie zmieni zasady finansowania szpitali. W miejsce dotychczasowych stawek wejdą ceny uśrednione - pisze "Dziennik". Szefowie wysokospecjalistycznych placówek nie przebierają w słowach: to będzie eksterminacja najciężej chorych pacjentów.

Prace nad nowym zarządzeniem prezesa NFZ w sprawie tzw. jednorodnych grup pacjentów są bardzo zaawansowane - dowiedziała się gazeta. Nowy system płacenia szpitalom prawdopodobnie zacznie obowiązywać od lipca. Głównym autorem zmian jest wiceprezes NFZ Jacek Grabowski.

NFZ przekonuje, że uśrednienie cen zabiegów spowoduje, że drogie usługi będą dostępniejsze dla większej liczby chorych. Szefowie klinik - odwrotnie, że zaniżenie kosztów leczenia oznacza gwałtowne pogorszenie dostępności do nowatorskich i drogich zabiegów. Szpitale specjalistyczne będą unikać drogich procedur medycznych, bo będą musiały za nie płacić z własnej kieszeni.

Według dziennika, różnice w wycenach poszczególnych zabiegów sięgają nawet kilku tysięcy złotych. Na przykład, za leczenie mukowiscydozy NFZ dotychczas płacił ok. 6 tys. zł, po zmianie zapłaci 2 tys. zł. Za wyleczenie chłoniaka płaci ok. 16 tys.; a będzie - 6 tys. zł.

NFZ uspokaja, że zanim wprowadzi zmiany w życie, najpierw je przetestuje na wybranych szpitalach. Uśrednienie i ujednolicenie cen spowoduje, że szpitale przestaną sztucznie zawyżać rachunki - odpowiada Grabowski. Podkreśla, że nowy system paradoksalnie zwiększy liczbę faktycznie wykonywanych zabiegów.

Pieniądze będą racjonalniej wydawane - twierdzi i podaje przykład: Z naszej kontroli przeprowadzonej tylko na oddziałach chirurgicznych wynika, że aż 15 proc. rachunków nie miało pokrycia w dokumentacji. Szpitale wpisywały np. tomografie komputerowe lub rezonans magnetyczny, ale po badaniach nie było śladu.

W uszczelnieniu systemu pomóc ma zmniejszenie dotychczasowego katalogu usług. Do tej pory składał się on z 1400 różnie wycenianych zabiegów. Nowy będzie miał ich 450.