Rząd musi zaciągnąć nowe długi - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Tak źle jeszcze nie było. Dziura w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który odpowiada za wypłatę m.in. emerytur i rent, osiągnie rekordowe rozmiary.

Jak właśnie wyliczył Zakład Ubezpieczeń Społecznych, państwo będzie musiało co roku dokładać do Funduszu 70 mld zł, czyli w ciągu pięciu lat da to astronomiczną kwotę 350 mld zł. To wariant realny - zaznacza "DGP".

ZUS podał też wariant pesymistyczny. Ten zakłada, iż budżet będzie musiał dopłacić do FUS aż 83 mld zł rocznie. A jeszcze trzy lata temu, kiedy ZUS ogłosił prognozę na okres 2008 - 2012, szacował, że maksymalna dopłata w ciągu pięciu lat wyniesie 184 mld zł - czyli mniej niż połowę prognozowanej obecnie.

Na manko w Funduszu wpłynęły rosnące bezrobocie i obniżenie składki rentowej, ale przede wszystkim ogromne przywileje emerytalne. Odchodzące masowo na emerytury 55-letnie kobiety nie zdążyły bowiem zarobić na swoje świadczenia. Podobnie zresztą jak górnicy. Budżet dopłaca do nich rocznie około 8 mld złotych.

Eksperci podkreślają, że tak duży deficyt w FUS to straty dla gospodarki. Po pierwsze, budżet musi się zadłużać, a obsługa długu kosztuje - w tym roku to 35 mld złotych. Po drugie, ciągłe pożyczanie pieniędzy zbliża nas niebezpiecznie do tzw. progu ostrożnościowego (55 proc. PKB). Po trzecie, rosnące zadłużenie jest równoznaczne z tym, że pożyczamy na wyższy procent. A to oddala nas od strefy euro. Aby do niej wejść deficyt nie może przekroczyć 3 proc. PKB.