Wczoraj rano dwie potężne eksplozje wstrząsnęły żydowskim osiedlem Netzarim w Strefie Gazy. Chwilę później do akcji ruszyły izraelskie wojska ostrzeliwując sąsiednie terytoria palestyńskie.

Kilka godzin wcześniej izraelskie helikoptery atakowały kwatery palestyńskiej policji w wiosce Beit Lahia w północnej części strefy Gazy, a także pobliski obóz dla uchodźców. Według szefa palestyńskich służb bezpieczeństwa generała Abdela Razeka Al Majaydeha w wyniku nalotów rannych zostało co najmniej pięć osób. "Nie pozwolimy się sterroryzować przez izraelskie samoloty, helikoptery czy czołgi. Nie ugniemy się i będziemy walczyć o przysługujące nam prawa" - zapewniał generał Al Majaydeh. W wyniku ostrzelania trzech instalacji w Beit Lahia na północ od Gazy co najmniej 5 osób zostało rannych. Ponadto z rejonu przejścia granicznego Erez prowadzono ogień moździerzowy w kierunku Strefy Gazy. Zgodnie z doniesieniami świadków, obie te miejscowości zaatakowały także rakiety ziemia-ziemia wystrzelone z terytorium Izraela. Operację izraelską potwierdziły oficjalne źródła palestyńskie. Wczorajszy atak na palestyńskie posterunki był kolejną odpowiedzią armii izraelskiej na terrorystyczne akcje wymierzone w żydowskie osiedla na terenach Autonomii Palestyńskiej. W poprzednim, wtorkowym ataku ucierpiało ponad 70 osób.

Zamach na Dżihad

W czwartek Izraelczycy zlikwidowali dowódcę bojówek islamskiego Dżihadu na Zachodnim Brzegu - Ijada Hardana. Hardan, odpowiedzialny za szereg zamachów, ścigany był przez tajne służby Izraela już od ośmiu lat. Zamachu dokonano w centrum miasta Dżenin na Zachodnim Brzegu. Ijada Hardan zginął w eksplozji bomby umieszczonej w budce telefonicznej. Hardan przetrzymywany był w areszcie domowym, ale wielokrotnie za zezwoleniem policjantów palestyńskich mógł korzystać z tego właśnie telefonu. W podobny sposób Izraelczycy zlikwidowali pięć lat temu słynnego konstruktora bomb Hamasu zwanego inżynierem. Wtedy bombę ukryto w telefonie komórkowym. Izrael nie przyznał się do zamachu. Stwierdził jedynie, że jest to najlepsza metoda zwalczania terroru. Tymczasem Dżihad zapowiedział już, akcje odwetowe w centralnym Izraelu.

Będzie zmiana polityki?

Tymczasem prawie trzystu amerykańskich kongresmanów podpisało się pod listem do prezydenta George'a W. Busha, apelując o "ponowne przeanalizowanie" polityki USA wobec Bliskiego Wschodu, w tym przede wszystkim Palestyńczyków. Kongresmani obarczyli Palestyńczyków odpowiedzialnością za falę przemocy, trwającą na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy od września ubiegłego roku. W liście mowa jest między innymi o możliwości wstrzymania wszelkiej amerykańskiej pomocy dla Palestyńczyków. Zasugerowano też, że część grup palestyńskich powinna być także umieszczona na liście organizacji popierających terroryzm i tym samym podlegać sankcjom USA. List kongresmenów wywołał natychmiastową gniewną reakcję Palestyńczyków. Przedstawiciel palestyński w Waszyngtonie, Hassan Abdel Rahman stwierdził, że tego rodzaju inicjatywy "mijają się z celem" i mogą zasadniczo ograniczyć rolę USA jako uczestnika bliskowschodniego procesu pokojowego.

foto EPA

00:55