Do prokuratury w Szczecinie wpłynęło zawiadomienie z Ministerstwa Zdrowia w sprawie możliwości popełnienia błędu lekarskiego w laboratorium in vitro w Policach. Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, nowych faktów, na które czekali śledczy, w zawiadomieniu nie ma.

Resort odesłał do prokuratury to, co prokuratura ministrowi Bartoszowi Arłukowiczowi wysłała w październiku ubiegłego roku. Badający sprawę prokurator rzeczywiście odkrył, że w laboratorium in vitro zostały złamane procedury i doszło do podmienienia zapładnianego jajeczka. Śledztwa jednak nie wszczęto. Prokurator uznał, że nie zostały wyczerpane znamiona przestępstwa. Analizował to zdarzenie pod kątem narażenia na bezpośrednie ryzyko utraty życia lub zdrowia. Nie można stwierdzić, że zabieg in vitro naraził życie matki. Ponieważ do błędu doszło przed poczęciem, nie można też mówić o zagrożeniu życiu dziecka. Prokurator uznał, że nie ma przestępstwa, ale dopatrzył się nieprawidłowości przy zabiegu i zgodnie z procedurą 1 października zawiadomił o tym Ministerstwo Zdrowia - wyjaśnia Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Teraz przesłane do Ministerstwa Zdrowia dokumenty wróciły. Zawiadomienie nie zawiera wyników kontroli, jaką w ciągu ostatnich 3 miesięcy resort prowadził w Policach. Oparte jest na dotychczasowych, w ocenie prokuratury niewystarczających do wszczęcia śledztwa, ustaleniach. Na razie z zawiadomieniem prokurator nie zrobi więc nic. Wszystko teraz leży w rękach sądu. Decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa zaskarżyła tam rodzina, pokrzywdzona pomyłką przy zapłodnieniu in vitro. Jeśli sąd nakaże prokuraturze zająć się tą sprawą, nic nie wnoszące zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa autorstwa ministra zdrowia, zostanie dołączone do akt.

Tymczasem pacjenci laboratorium in vitro w Policach mogą się spodziewać telefonu od swoich lekarzy. Szczeciński szpital musi dotrzeć do wszystkich, którzy tam leczyli bezpłodność. Po fatalnej pomyłce przy zapłodnieniu pozaustrojowym klinika in vitro zostanie zamknięta.

To pacjenci muszą podjąć decyzję, gdzie chcą kontynuować leczenie. W jego trakcie jest 31 par, na różnym etapie zaawansowania. Szpital proponuje, aby, jeśli pacjenci sobie tego zażyczą, leczenie zostało do końca poprowadzone w Policach. To ma zająć maksymalnie kilka tygodni. Kolejne 300 par musi wskazać, dokąd mają trafić ich zamrożone w ciekłym azocie zarodki. Za niespełna 30 dni wygaśnie kontrakt na finansowanie zabiegów in vitro z budżetu państwa.