50-latek z Warszawy, który wjechał wczoraj jaguarem na dziedziniec hotelu w Juracie, strzelał z rewolweru hukowego. Nie musiał mieć pozwolenia na taką broń. To wstępne ustalenia, broń będzie jeszcze poddana dodatkowej analizie. Po przebadaniu mężczyzny na obecność narkotyków okazało się, że nie był on pod wpływem substancji odurzających. Wcześniej policjanci ustalili też, że nie pił alkoholu.


50-latek nie został jeszcze przesłuchany i nie wiadomo, czy stanie się to dziś. Motywy jego działania na razie nie są znane. Na razie zbieramy materiał. Jest jeszcze kwestia zabezpieczenia monitoringu. Przesłuchanie tego mężczyzny zostawimy na koniec, po zebraniu materiału dowodowego. Są goście hotelowi, nie chcemy, żeby oni nam po prostu wyjechali z tego hotelu, więc dziś są planowane rozmowy z nimi. I nie wiem czy dzisiaj, czy jutro będzie zaplanowane przesłuchanie tego mężczyzny - mówi Łukasz Dettlaff, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku.

Według wstępnych ustaleń, miała to być pierwsza wizyta zatrzymanego w hotelu w Juracie. Miał on tam zarezerwowany pokój. Wieczorem rozbił jednak szklane drzwi, wjechał samochodem na dziedziniec i, według świadków, kilkukrotnie strzelał z rewolweru. Potem jeździł autem po dziedzińcu i uszkodził hotelową fontannę. Uspokoił się dopiero, gdy policjanci oddali strzały ostrzegawcze. Teraz jest w policyjnej izbie zatrzymań.