Mateusz Kijowski żegna się z Komitetem Obrony Demokracji. Ogłaszając swoją decyzję, wyjaśnił, że KOD odszedł od wartości, które przyświecały mu w momencie założenia. Kijowski skomentował m.in., że nie odpowiada mu "polityczne lansowanie się na demonstracjach", i że z obecnymi władzami KOD-u "nie można realizować wartości, które wypisaliśmy na sztandarach na przełomie listopada i grudnia 2015". Nie zdradził swoich planów na przyszłość.

Odchodzę z Komitetu Obrony Demokracji - podał Kijowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową i podkreślił, że "nie chce dłużej firmować publicznej aktywności tego stowarzyszenia". Według niego, "obecna formuła KOD się wyczerpała".

Kijowski stwierdził również, że nie odpowiada mu "lansowanie się polityczne na demonstracjach" i przymiarki ich uczestników do przyszłej działalności politycznej. Zastrzegł, że "nie chce mówić o personaliach".

Były lider KOD-u nie chciał również zdradzić, jakie plany mają teraz on i jego najbliżsi współpracownicy.

Na zawsze pozostanę KOD-erem i na kolejnych demonstracjach w ważnych dla Polski sprawach będę się pojawiał - zadeklarował.

Kijowski na blogu: Wartości, które wypisaliśmy na sztandarach, nie można realizować z ludźmi, którzy przejęli władzę nad KOD-em

oświadczeniu, zamieszczonym na swoim blogu w portalu NaTemat.pl, Kijowski napisał natomiast, że we wtorek "pięcioro członków Zarządu Regionu Mazowsze Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji złożyło rezygnację ze swoich funkcji i wystąpiło ze Stowarzyszenia". Dzisiaj pozostali dwaj członkowie składają tę samą rezygnację i występują ze Stowarzyszenia. Ja jestem jednym z tych dwóch - podkreślił.

Kiedy rezygnowałem z kandydowania na funkcję Przewodniczącego Zarządu Głównego Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji, podałem bardzo konkretne argumenty. Nie mogłem odpowiadać za nierzetelne i niepełne sprawozdanie finansowe Stowarzyszenia za rok 2016. Nie chcę dłużej firmować publicznej aktywności tego Stowarzyszenia - napisał również Kijowski.

Od maja nowym przewodniczącym KOD-u jest Krzysztof Łoziński.

Zdaniem Mateusza Kijowskiego, KOD odszedł od wartości, które przyświecały mu od początku działalności.

Kiedy w listopadzie 2015 roku zebraliśmy się, żeby bronić demokracji w Polsce, opublikowaliśmy wspólnie manifest Komitetu Obrony Demokracji. Określiliśmy w nim wartości, o które chcemy walczyć. Pisaliśmy między innymi: "Nie godzimy się na zawłaszczanie państwa, dzielenie Polaków na lepszych i gorszych, pogardę dla ‘innego’. Dzisiaj okazuje się, że ten postulat odnosi się w równym stopniu do Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji, jak do Polski pod rządami PiS-u. Różnorodność nie jest wartością ważną dla osób nadających dzisiaj kierunek działaniom stowarzyszenia - skomentował były lider KOD-u.

Hasło, które pojawiło się na początku 2016 roku - KOD łączy, nie dzieli - zostało odrzucone. W ostatnich dniach przedstawiciele Zarządu Głównego KOD-u zaprzeczyli wszystkiemu, co nas ponad półtora roku temu połączyło - stwierdził, po czym dodał: Nie można realizować wartości, które wypisaliśmy na sztandarach na przełomie listopada i grudnia 2015, z ludźmi, którzy dzisiaj przejęli władzę nad Stowarzyszeniem.

Prokuratorskie zarzuty, postępowanie ws. niepłacenia alimentów

Mateusz Kijowski stał na czele KOD-u do maja tego roku. Wcześniej, w styczniu, zarząd główny KOD przyjął uchwałę wyrażającą brak zaufania do niego jako przewodniczącego stowarzyszenia i wzywającą go do niezwłocznego ustąpienia z funkcji. Miało to związek z informacjami - które na początku stycznia podały "Rzeczpospolita" i portal Onet - że pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej. Chodziło o faktury na łączną kwotę ponad 91 tysięcy złotych za usługi informatyczne, jakie firma Kijowskiego wykonała dla Komitetu. On sam mówił wtedy, że pieniądze, które trafiły na konto spółki MKM-Studio, nie pochodzą "z puszek", lecz z darowizn.

Pod koniec czerwca były już wtedy lider KOD i były skarbnik organizacji Piotr C. usłyszeli prokuratorski zarzut poświadczenia nieprawdy w fakturach oraz przywłaszczenia 121 tysięcy złotych. Nie przyznali się do winy. Grozi im do ośmiu lat więzienia.

W kwietniu natomiast Prokuratura Okręgowa w Pruszkowie wszczęła przeciwko Kijowskiemu postępowanie ws. niepłacenia alimentów.

Sam zainteresowany na stronie internetowej, założonej w celu wyjaśnienia stawianych mu zarzutów, pisze, że nigdy nie unikał płacenia alimentów i nigdy nikt mu takiego zarzutu nie postawił.

(e)