Przedłuża się policyjne postępowanie kontrolne w sprawie działań policji na dworcu Warszawa Stadion podczas Marszu Niepodległości, bo kontrolerzy mają problem z ustaleniem tożsamości funkcjonariuszy biorących udział w tych zajściach. Kontrolę wszczęto, po opublikowaniu w sieci filmów, na których widać policyjną "ścieżkę zdrowia" - ustawiony na schodach oddział bił pałkami każdego, kto przechodził obok.

Problem z identyfikacją polega na tym, że policjanci uczestniczący w tym incydencie - wobec których zachodzi podejrzenie, że mogli przekroczyć swe uprawnienia - byli w kaskach. 

Jak się dowiedział dziennikarz RMF FM, członkowie tego pododdziału nie ułatwiają pracy kontrolerom i nie przyznają się do bicia demonstrantów. Dlatego prowadzona jest identyfikacja tych funkcjonariuszy na podstawie materiału filmowego. Sprawdzane są między innymi drobne detale umundurowania. Co ważne - bez ustalenia konkretów nie jest możliwe pociągnięcie do odpowiedzialności kogokolwiek. 

Szef policji polecił, by niezależnie od kontroli prowadzonej w komendzie stołecznej, sprawę zbadali kontrolerzy komendy głównej. 

Tegoroczny Marsz Niepodległości w Warszawie 11 listopada był bardzo niespokojny. Policja poinformowała o zatrzymaniu 36 osób i licznych mandatach, podpalone zostało także jedno z mieszkań. Z drugiej strony policji zarzuca się brutalność, naruszanie nietykalności dziennikarzy i ranienie gumową kulą m.in. fotoreportera "Tygodnika Solidarność".

Uczestnicy marszu publikowali w internecie liczne filmy m.in. ze stacji PKP Warszawa Stadion. Widać na nich jak policjanci przy pomocy pałek atakują ludzi. Funkcjonariusze zapewniają, że wcześniej kibice i narodowcy ich sprowokowali, m.in. obrzucając kamieniami. 

Opracowanie: