Szef gabinetu prezydenta, Marek Ungier miał spis kandydatów do Rady Nadzorczej Orlenu - tak uważa były minister skarbu, Wiesław Kaczmarek. Aleksander Kwaśniewski broni swojego ministra.

Marek Ungier, były działacz ZSMP, oficer rezerwy Wojskowych Służb Wewnętrznych jest niemal od 20 lat związany z prezydentem. Od początku odgrywa kluczową rolę w jego kancelarii, zawsze pozostaje jednak w głębokim cieniu, milknie na widok dziennikarzy.

To jest człowiek, który nie ma za wszelką cenę ambicji, żeby być na pierwszych stronach gazet. Wykonuje swoją pracę skutecznie, ale po cichu - mówi były współpracownik prezydenta Waldemar Dłaniowski.

Domeną Ungiera są dwa środowiska – hierarchii kościelnej, i przede wszystkim wielkiego biznesu. Tam bryluje, prowadzi mniej lub bardziej formalne rozmowy. Pytanie tylko, czy prowadzi je na swoją, czy prezydencką odpowiedzialność:

Ja sądzę, że pan prezydent nie dopuściłby do sytuacji, w której ktoś przy nim robi coś, jakby na jego koszt, ale bez porozumienia, bez uzgodnienia, bez powiadamiania go o tym - uważa Zbigniew Wassermann z Komisji Śledczej.

Ale osoby znające pałacowe tajniki mówią, że w układzie Kwaśniewski – Ungier, ten drugi potrafi, gdy trzeba spełniać rolę piorunochronu. Jeden z polityków SLD przekonywał, że jeśli w sprawie Orlenu prezydent znajdzie się w trudnej sytuacji, Ungier weźmie odpowiedzialność na siebie i nie powtórzy kazusu pewnej lwicy lewicy, która wytrwała na ministerialnym stanowisku aż do upadku swojego pryncypała.