Bogdan Rymanowski: Panie pośle, czy pan wie, dlaczego w Raporcie otwarcia, czyli raporcie o spółkach skarbu państwa nie ma nic na temat sprawy Leszka Millera juniora, czyli syna obecnego premiera?

Marek Dyduch: Nie widzę związku z tym raportem.

Bogdan Rymanowski: Radio RMF dotarło do umowy, którą jedna ze spółek należących do kombinatu KGHM zawarła z synem obecnego premiera w 1997 roku, tuż przed oddaniem władzy przez koalicję SLD-PSL. Leszek Miller junior miał reprezentować spółkę na zewnętrz i za to dostawał 5 tys. zł plus premie uznaniowe. Dodajmy, że nie miał normowanego czasu pracy. Czy panu czegoś ta sytuacja nie przypomina?

Marek Dyduch: Takie umowy firmy mogą zawierać praktycznie z każdym, jeżeli widzą pewnego rodzaju przydatność. Ja nie znam szczegółów i zakresu tej umowy, więc trudno mi się wypowiadać w tej sprawie.

Bogdan Rymanowski: A znam pan przydatność i kompetencje syna obecnego premiera?

Marek Dyduch: Nie. Może dwa razy miałem okazję rozmowy z panem Millerem juniorem i trudno mi ocenić jego walory. Jestem natomiast przekonany, że jeżeli ktoś zawiera umowę, to wiedział co robi.

Bogdan Rymanowski: To samo można powiedzieć o członkach AWS-owskich rad nadzorczych zarządów. Syn premiera został zatrudniony tuż przed oddaniem władzy przez SLD w 1997 roku. Pracował przez pięć miesięcy za czasów rządów AWS i UW. Można więc powiedzieć, że było to takie samo kukułcze jajo, których sporo podłożyła poprzednia koalicja obecnej i o których sporo można przeczytać w tym waszym raporcie.

Marek Dyduch: Ja jestem przekonany, że tamta umowa była prawidłowa.

Bogdan Rymanowski: Ale pan jej nie zna. Na czym opiera pan swoje przekonanie?

Marek Dyduch: Dlatego, że nie ma powodów sądzić, że zawarciu umowy towarzyszyły jakieś nieprawidłowości. Natomiast my wykazaliśmy w raporcie realne nieprawidłowości, a ich skala jest przerażająca. Jeżeli przyjmiemy, że jest ponad tysiąc spółek skarbu państwa, gdzie skarb państwa ma realny wpływ, to nadzór nad tymi spółkami był po prostu kiepski. Jeżeli przyjmiemy, że w każdej od kilkudziesięciu do kilkudziesięciu milionów złotych wyprowadzono w tej formie, która jest przedstawiona w raporcie, czyli przez jakieś zlecenia, przez reklamy, które się nigdy nie odbyły, przez jakieś konsultacje, które nie miały większego znaczenia, to jest to przerażające. Gdybyśmy te środki zainwestowali, np. w restrukturyzację hutnictwa czy kolejnictwa, to dzisiaj byłaby zupełnie inna sytuacja.

Bogdan Rymanowski: Panie pośle pełna zgoda. Skala nadużyć jest ogromna, ale może rząd powinien mieć trochę więcej pokory i także przyznać, że popełniał te same błędy kiedyś w przeszłości. Jak popatrzy się na te różne sytuacje z czasów koalicji SLD-PSL w latach 1993-1997, to było podobnie.

Marek Dyduch: Ja myślę, że rząd trzeba pochwalić za odwagę, bo jeżeli wykazuje tego typu sytuacje, jeżeli je uwidacznia to znaczy, że bierze na siebie również odpowiedzialność za to, co robi koalicja rządząca i za to, co robiła. Jeżeli mamy w Polsce zmienić tę sytuację, bez względu na to kto rządzi, to właśnie tak być powinno. Z jednej strony pokazujemy, co się wydarzyło, jaka skala i ile państwo na tym straciło. My wszyscy na tym straciliśmy.

Bogdan Rymanowski: Ale skoro minister Kaczmarek mówi o szambie, panie pośle, to trzeba przecież przyznać, że politycy SLD mieli w tworzeniu tego szamba spory udział.

Marek Dyduch: Jaki udział cztery lata temu?

Bogdan Rymanowski: W latach 1993-1997.

Marek Dyduch: Ale to nie była taka sama sytuacja. Był taki raport?

Bogdan Rymanowski: Po 1995 roku koalicja SLD-PSL przygotowała ustawę o komercjalizacji przedsiębiorstw. To wy tak naprawdę daliście możliwości robienia interesów przez zaplecze partyjne.

Marek Dyduch: Mieliśmy możliwość albo sprzedania Polski za darmo, co można było sobie wyobrazić nie idąc tą drogą. Mogliśmy iść przez IFI, jak się okazuje ta droga nie była najlepsza, przez nasz nie wymyślona, ale poparta. Moglibyśmy zrobić tak jak w Czechach, gdzie też prywatyzacja kuponowa nie sprawdziła się. Więc jaką drogą mieliśmy iść? Jakąś trzeba było obrać.

Bogdan Rymanowski: Czyli oddać lepiej swoim?

Marek Dyduch: Nie swoim, dlaczego swoim? Jest pytanie: jak dobrze nadzorować skarb państwa i jak realizować politykę gospodarczą państwa?

Bogdan Rymanowski: A może lepiej dobrze sprzedać przedsiębiorstwa państwowe, sprywatyzować?

Marek Dyduch: Ale proszę zobaczyć na efekty. Dzisiaj zostało tylko około 25 proc. spółek skarbu państwa. Reszta jest już sprywatyzowana. Powiedzmy sobie uczciwie, że część prywatyzacji była źle przeprowadzona. Prywatyzacja w Polsce kojarzyła się przede wszystkim ze zwolnieniami i z restrukturyzacją, czyli państwo oddawało dobre przedsiębiorstwa, a te nagle robiły redukcję zatrudnień. Państwo na garnuszek przyjmowało bezrobotnych i płaci za to, a spółki nie wykazywały żadnego zysku przez ileś tam lat.

Bogdan Rymanowski: Ale jak się popatrzy na zyski skarbu państwa i na zyski, które są odprowadzane do budżetu państwa, to wcale one nie są wielkie, panie pośle.

Marek Dyduch: Dobrze. Ale też jest inna struktura zatrudnienia, więc coś za coś. To jest proces, który w Polsce był nieunikniony, jeżeli chodzi o prywatyzację. Nie ma dzisiaj dobrej drogi, żeby można było powiedzieć, że idealnie da się ten proces przeprowadzić.

Bogdan Rymanowski: Czy Sojusz już wie, czego chce jeśli chodzi o wybory samorządowe?

Marek Dyduch: Wiedział przez cały czas.

Bogdan Rymanowski: Nie wiem, dlatego że jeżeli spojrzy się na ostatnie kilka miesięcy, to ja słyszałem o co najmniej sześciu wariantach wyborów samorządowych z ust polityków SLD.

Marek Dyduch: Były tylko dwa warianty. Pierwszy, to wybory bezpośrednie w pierwszej turze, w drugiej, tak jak jest to zapisane w obecnym projekcie. Drugi wariant: w drugiej turze wybory pośrednie.

Bogdan Rymanowski: Były też różne warianty pośrednie, np. wariant australijski.

Marek Dyduch: On jest dalej zapisany jako pierwsza tura wyborów, czyli pierwsza tura wyborów alternatywnie. Tu albo ktoś uzyskuje bezwzględną większość głosów ważnie oddanych, albo jeżeli osoba nie uzyska takiej większości, ale ma dwa razy więcej głosów niż następny kandydat to też przechodzi. Ten wariant pozostaje jako wariant pierwszej tury wyborów bezpośrednich.

Bogdan Rymanowski: Ale przy czym obstaje teraz SLD. Jaki wariant waszym zdaniem jest najlepszy?

Marek Dyduch: Ten, który przedstawiłem jako pierwsza tura wyborów i w drugiej - wybory pośrednie przez nowo wybraną radę gmin.

Bogdan Rymanowski: Ale PSL, UP, koalicjanci nie chcą takiego wariantu. Nie dogadacie się?

Marek Dyduch: Każdy ma swoje spojrzenie na wybory.

Bogdan Rymanowski: Każdy ma swój interes.

Marek Dyduch: Nie. Chciałbym o tym interesie, bo SLD jest oskarżana. Po pierwsze, my uważamy, że problemy zaczną się po wyborach, jeżeli będą różnice, np. polityczne między burmistrzem wybranym w wyborach bezpośrednich a zapleczem, jakim jest rada. Możemy mieć wielkie zamieszanie w jednym ze stabilniejszych miejsc zarządzania Polską, którym jest samorząd gminy. To jest nasz główny argument. Po drugie, jeżeli PSL nie dostrzega, że ma rywala w Samoobronie, która ma dwa razy więcej poparcia niż PSL, to jest jego sprawa, że brnie w drugą turę wyborów bezpośrednich, bo przecież można to sobie wyobrazić. Druga tura wyborów bezpośrednich będzie dla silnych. Albo dla silnych koalicji, albo dla silnych ugrupowań. Jeżeli Samoobrona ma w małych miasteczkach i gminach przewagę nad PSL, to znaczy, że PSL straci na tym. Jeżeli chce iść w takie rozważania to niech idzie.

Bogdan Rymanowski: Czyli, pana zdaniem, PSL-owcy mogą popełnić polityczne samobójstwo?

Marek Dyduch: Moim zdaniem są na dobrej drodze.

Bogdan Rymanowski: Czyli Sojusz obstaje przy wariancie: wybory bezpośrednie w pierwszej turze, w drugiej turze radni. I nie wycofacie się z tego pomysłu, chociaż kilka dni temu w tym studiu rozważał taką możliwość minister Janik?

Marek Dyduch: SLD ma to do siebie, że myśli, więc my rozważamy każdy wariant. Natomiast jesteśmy po konsultacjach łącznie z seminarium, które robił marszałek Marek Borowski, które stwierdza jednoznacznie, że problemy zaczną się po wyborach, jeżeli tego problemu nie uporządkujemy, czyli więzi między nowo wybranym burmistrzem a radą.

foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa