13 miejsc, w których najprawdopodobniej znajdują się kolejni zabici, będą teraz przeszukiwać ratownicy. Choć szanse na odnalezienie żywych ludzi maleją z każdą chwilą, akcja wciąż trwa.

Miejsce tragedii strażacy podzielili na sześć mniejszych stref. Tam pracowali ratownicy z psami. Niestety, na razie nie udało się odnaleźć śladów żywych ludzi. Strażacy działają jednak nadal. Psy wskazały jedynie 13 miejsc, w których mogą znajdować się najprawdopodobniej martwi ludzie. Nie ma tam bowiem nisz, gdzie można było się ukryć.

Zobacz również:

Strażacy zdążyli już rozpoznać miejsce tragedii. Wiadomo, że do środka zapadł się cały dach. W środkowej części hali zrównał się on z podłożem. Nieco uniesione pozostały jego krawędzie i tam znajdują się nisze o wysokości 1-1,5 metra, w których być może ukryli się ludzie. Jednak ostatnią żywą osobę udało się odnaleźć jeszcze w sobotę około godziny 22.

Ratownicy nie są optymistami. Zwracają uwagę, że akcja trwa już wiele godzin, a przy takiej temperaturze szanse na przeżycie są dużo mniejsze. Nie potwierdzają też ostatecznie informacji, jakoby w chwili tragedii w hali znajdowało się od 500 do tysiąca osób. Około godz. 7 rano na miejscu pojawili się eksperci, którzy ocenią, czy w akcji może zostać użyty ciężki sprzęt.

Od chwili tragedii strażacy rozkładali koce, przygotowano też ciepłą herbatę dla tych, którym o własnych siłach udało się wydostać spod gruzów. Rozstawiono także specjalne ogrzewane namioty, w których poszkodowanym udzielano pomocy. Jak donosili reporterzy RMF, akcja odbywała się bardzo sprawnie. Wszyscy poszkodowani natychmiast otrzymali pomoc. W Katowicach jest kilkanaście stopni poniżej zera.

Ściągnięto specjalistyczny sprzęt i przeszkolonych ratowników: trzy specjalne jednostki ratowniczo-poszukiwawcze z Nowego Sącza, jednostka ochotnicza z Kęt. - To są grupy z psami i urządzeniami do poszukiwania osób uwięzionych pod gruzami - relacjonuje Witold Maziarz z Państwowej Straży Pożarnej.

W sumie w akcji uczestniczą 73 zastępy straży pożarnej z całego województwa, a także kadeci m.in. z Krakowa i Częstochowy. Pomaga także 230 policjantów. Strażacy starali się podnieść fragmenty zawalonego stalowego dachu. Zabezpieczono także pozostałą część hali. Na miejscu zgromadzono ciężki sprzęt – dźwig i koparki. Do akcji wkroczyli także ratownicy górniczy.

Na miejsce przybyli także ratownicy z jurajskiej grupy GOPR. Przywieźli ze sobą m.in. dwa psy, które specjalizują się w poszukiwaniu ofiar lawin. Ratownicy natychmiast po przybyciu na miejsce rozpoczęli akcję ratunkową. Wyciągaliśmy osoby nieprzytomne, które miały zachowane czynności życiowe, a także osoby przytomne, np. ze złamaną ręką, lub takie, którym nic się nie stało - opowiadał jeden z ratowników.

Zobacz również:

Regionalne Centrum Krwiodawstwa apeluje o oddawanie krwi. Chętni mogą zgłaszać się od godziny 8 rano w Katowicach, Częstochowie i Bielsku-Białej. Centrum apeluje, by przychodzili w ciągu kilku najbliższych dni – dzięki temu krwi starczy na dłuższe leczenie.

Poszkodowani mogą się zgłaszać do hotelu uniwersyteckiego, położonego tuż obok hali. Właśnie tam mieszkało wielu gości, którzy przybyli na katowickie targi.

Na miejsce tragedii przyjechał także premier Kazimierz Marcinkiewicz, który przerwał swój pobyt w Zakopanem.