Zbliża się koniec ery konkursów. Dziesięciu ludzi wybranych przez premiera będzie obsadzać rady nadzorcze w kluczowych państwowych spółkach. W Sejmie posłowie ekspresowo przepychają ustawę o zasadach wykonywania niektórych uprawnień skarbu państwa. Ustawę, według której ma powstać Komitet Nominacyjny.

Te zmiany oficjalnie mają sprawić, by żyło się lepiej wszystkim, czyli żeby poprawić uwaga nadzór nad kluczowymi spółkami, nieoficjalnie - by żyło się lepiej niektórym. Komitet Nominacyjny to dziesięcioosobowe ciało wybierane przez premiera. Ma ono rekomendować kandydatów do rad nadzorczych. Pozytywna rekomendacja ma być niezbędnym warunkiem uzyskania posady.

Kadencja komitetu to 5 lat. Przez ten czas członkowie będą nietykalni i nieodwoływani. Będą też otrzymywać wynagrodzenie. Na razie jego wysokość nie jest jeszcze ostatecznie ustalona, ale przewodniczący podkomisji mówił dziś o wstępnych ustaleniach, które przewidują dwie średnie pensje dla szefa tego ciała, dla reszty nieco mniej. Co najważniejsze, "dziesięciu wspaniałych" za swoje decyzje nie ponosiłoby żadnej odpowiedzialności.

"Premier będzie lansować kolegów z boiska"

Kontrowersyjna ustawa zyskała już aprobatę podkomisji. Teraz trafi do komisji. Opozycja nie zostawia jednak na projekcie suchej nitki. Twierdzi, że premier chce sobie zagwarantować władzę nad gospodarką nawet po przegranych wyborach. Przynajmniej z tej regulacji wynika, że jest ogromna swoboda dla pana premiera. Mogą to być koledzy z boiska. Nawet niektórych znamy - mówi Ryszarda Zbrzyzny. To oczywiście przytyk do Jana Krzysztofa Bieleckiego. Najgorsze jednak według Zbrzyznego jest jednak to, że owo nieodwoływalne przez 5 lat ciało nie ponosiłoby żadnej odpowiedzialności. Tadeusz Aziewicz z Platformy odpowiada, że to naturalne: Te osoby swoim autorytetem będą ręczyły za jakość osób, które są dobrane do tych rad nadzorczych.

Ów autorytet nie wystarcza na razie koalicjantowi. Eugeniusz Kłopotek ustawę krytykuje: To moim zdaniem trochę wygląda na jakąś synekurę dla tych 10 osób. Koledzy Kłopotka nieoficjalnie mówią o zagwarantowaniu przyszłości dla desantu z Gdańska. Najciekawsze jest jednak to, że ową tezę powtarzają również niektórzy politycy Platformy. Oczywiście nie przed mikrofonem.