Ta sprawa bulwersuje nie tylko mieszkańców Kwidzynia w pomorskiem. W jednym budynku mieszczą się: hospicjum, w którym po cichu umierają nieuleczalnie chorzy ludzie i klub nocny. Choć wydaje się to niemożliwe, to prawda.

Awantury, nocne burdy i bijatyki pijanej młodzieży, wybijanie szyb, a ostatnio włamanie do jedynego służbowego samochodu - to sceny, które są tam na porządku dziennym. Jeden z pacjentów hospicjum cudem uniknął śmierci, gdy na jego łóżko wpadła przez okno ogromna cegła. Do zdarzenia doszło około 1:00 w nocy. Choć ten incydent miał miejsce kilka miesięcy temu, to do tej pory nie złapano chuligana, a dyskoteka jak była, tak jest. Dzieje się tak, bo budynek ma dwóch właścicieli: jedna część, w której znajduje się hospicjum, należy do miejscowej parafii, a druga, gdzie jest klub nocny, do jednej ze spółek. Władze miasta wysyłają patrole policji, zatrudniają dodatkowych strażników miejskich, ale jak do tej pory nic to nie daje. Dlatego też trzeba będzie przenieść hospicjum. Stanie się to jednak nie wcześniej niż w przyszłym roku, bo na razie nie ma na to pieniędzy. Tymczasem nadchodzi kolejny weekend. Posłuchaj relacji naszego reportera Roberta Gusty:

16:30